
Na zdjęciu: Paweł Kalbarczyk, od lat ćwiczy tredycyjnymi metodami. Wygląda znakomicie , ale nie ma zamiaru startować w zawodach. Fot. Jan Włodarek
Mocno trenuję i nieraz doświadczam zatrzymania się rozwoju moich mięśni lub zahamowania wzrostu ich siły. W takiej sytuacji gorączkowo, wręcz panicznie zaczynam się zastanawiać, gdzie jest tego przyczyna i jak postąpić, aby przełamać ten kryzys.
Może się to wydawać błahostką, bowiem mogę przebierać w szerokiej propozycji czasopism kulturystycznych oferujących programy treningowe, recepty na masę, rzeźbę i siłę. Wybór odżywek i suplementów wspomagających też jest duży. Wystarczy tylko czytać zamieszczone w nich kolorowe reklamy, w których zachwala się produkty, niby najlepsze na wszystko, wspaniałe i najtańsze.
Głowa puchnie od tych wspaniałości, a producentom odżywek kieszenie. Zamiast im je wypełniać, wolę przeznaczyć pieniądze na inne przyjemności, a kulturystykę uprawiać w sposób całkowicie naturalny. Mimo tego, że daje powolny postęp, jest zdrowa, co jest dla mnie najważniejsze. Nie bez znaczenia jest również to, że nie doznaję wakacyjnego spadku masy, a w tym okresie nie ćwiczę przez dwa miesiące. Są jeszcze inne zalety mojej kulturystyki zasługującej na opisanie w odrębnym artykule.
Po tym, co ujawniłem, można zapytać, jaką mam receptę na swoje odporne mięśnie? Otóż ratunku szukam w polskiej, archiwalnej literaturze dotyczącej kulturystycznego treningu z lat 60 i 70-tych, oraz rozważań metodycznych zawartych w angielskim czasopiśmie „Health & Strength” wydawanym dla naturalnych kulturystów. W nich znajduję odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Kilka lat temu zwróciłem uwagę na artykuły przypominające czytelnikom metody treningowe polskich kulturystów z wyżej wymienionego okresu i co się okazało? Ówcześni kulturyści nie dysponowali sprzętem, z jakiego korzystamy we współczesnych siłowniach. O odżywkach, sterydach oraz państwowych stypendiach, dożywianiu i zgrupowaniach nie było mowy zaś dieta była swojska, najlepiej jak składała się z większej ilości spożywanego mięsa wołowego lub białego sera, mleka i owoców. Mimo takich elementarnych „niedostatków”, najlepsi z nich osiągali zdumiewające wyniki zarówno siłowe jak i w rozwoju umięśnienia.
Uważam, że mogą one nawet dziś budzić zazdrość u niejednego „sztucznego pakera”. Na przykład: junior Mieczysław Krydziński - wzrost 180 cm, waga 89 kg obwód bicepsów 48 cm, a w obwodzie klatki piersiowej (na wdechu) 132 cm i przy tym talia - 78 cm; senior Marian Rosa, wzrost 172 cm, waga 84 kg, obwód bicepsów – 47 cm. Wyniki w bojach siłowych również zaskakują dzisiejszych niedowiarków. Marian Rosa i Andrzej Laskowski (waga 85 kg) przysiadali z ciężarem po 220 kg i podrzucali sztangę 150 kg, Jan Włodarek boso i bez pasa przysiadał 215 kg, a w leżeniu wyciskał 182,5 kg. (w/w wymiary i wyniki wg. stanu na 1967 r.). Inni czołowi zawodnicy tamtych lat również imponowali umięśnieniem, siłą i sprawnością fizyczną.
Wielokrotnie analizowałem metody treningowe z tamtych lat i zastanawiałem się gdzie tkwi tajemnica ich sukcesów. Proporcjonalne umięśnienie, atletyczna sylwetka i duża siła. Można je porównać do wyników dzisiejszych kulturystów. Ówcześni wszystkie boje siłowe wykonywali bez „pancernych” koszulek, a to daje im do porównania dodatkowo plus 30 kg, a łącznie w przysiadzie wynik; 200 –250 kg, zaś w wyciskaniu leżąc wynik w przedziale 170 –210 kg. Można dodać jeszcze efekty dające np. stosowanie dopingu, który na współczesnych zawodach jest owiany tajemnicą, ale powszechnie znany w środowisku atletów. Dodaję, więc skromnie do każdego boju po 20 kg i mamy wynik możliwy do uzyskania przez ówczesnych kulturystów, czyli w przysiadzie - 220- 270 kg, a w wyciskaniu leżąc 190 – 230 kg. To teoria i przypuszczenie, ale z dużym prawdopodobieństwem wykonania.
Dużo czasu zajęło mi znalezienie klucza, gdzie lub w czym należy szukać interesującej mnie odpowiedzi. Klucz jest prosty, a odpowiedź teraz wydaje się banalna.
Powtórzę - nie było sprzętu, współczesnych metod treningowych, diety i innych ułatwień, a były wyniki. To nic innego jak rezultat długoletniego, systematycznego i intensywnego treningu oraz w miarę naturalna dieta dla „sportowców”. Każdy z ówczesnych czołowych kulturystów stworzył sobie swoją indywidualną metodę treningową opartą na wzorach sportów wyczynowych (głównie opracowanych w USA, Anglii i ZSRR, a upowszechnionych w kraju przez Stanisława Zakrzewskiego). Ich wspólną cecha była duża objętość i intensywność treningów. Poszczególne mięśnie ćwiczono częściej i z większą ilością serii. Sesje treningowe były dłuższe niż te, które wykonują obecni kulturyści. Poza rozwojem mięśni duży nacisk kładło się na rozwój siły, ogólną sprawność ciała i gibkość.
Takie, dziś intrygujące metody treningowe mogą wywołać zdumienie u niejednego współczesnego mięśniaka z wieloletnim stażem treningowym, a niektórych nawet przerazić.
Skoro ówcześni kulturyści swoimi starymi metodami treningowymi osiągali bardzo dobre wyniki, to, dlaczego dzisiaj zaleca się ćwiczyć krócej i mniej niż kiedyś, czyli z mniejszym wysiłkiem?
Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Upraszczając moje przemyślenia silnie podkreślam, że obecni mistrzowie swój trening wspomagają korzystając z różnorodnych dobrodziejstw, które poza działaniem anabolicznym wpływają na przyspieszoną regenerację mięśni i organizmu. Są to wszelkie usługi świadczone przez ośrodki odnowy biologicznej; odpowiednio zbilansowana dieta, w której przyjmowane dawki są wyliczane co do grama; odżywki dla kulturystów, czy w końcu środki farmakologiczne w postaci anabolików.
Nie trudno przekonać się, że wspomaganie różnego rodzaju środkami pozwala czynić postępy nawet przy nieodpowiednim treningu. Ilość i jakość mięśni zależy głównie od ilości spożywanych „produktów”, a nie tak jak było to kiedyś – od intensywności treningu.
Jak można zauważyć - sam trening to tylko ok. 50 procent we współczesnym budowaniu umięśnionej sylwetki. Skoro tak, to czy treningi byłych mistrzów można dzisiaj uznać za bezwartościowe i o nich zapomnieć?
Większość ćwiczących nie ma o nich żadnego pojęcia, ale nie zmienia to faktu, że sami wykonują te ćwiczenia i stosują większość metod treningowych, które były popularne już 40- 50 lat temu. Wątpiącym w to proponuję lekturę archiwalnych miesięczników „Sportu dla Wszystkich”, publikacji Henryka Jasiaka lub artykułów umieszczonych na stronie: www.jwip.pl.
Są też tacy, którzy świadomie korzystają z metod treningowych starych mistrzów i czynią stałe postępy w budowani swoich mięsni, siły, sprawności fizycznej. Największymi zwolennikami tych metod są uprawiający tzw. kulturystykę naturalną. Oni nie chcą być mistrzami, ćwiczą dla zdrowia i satysfakcji.
Autor: Mariusz Liwowski Czerwiec 2007 r.
Rej.203. /trening -14/ 2010.12.07/.
Ostatnia aktualizacja: 2010.12.16 godz. 20:58
|