(Na zdjęciu: Jim Park, rok 1950. Chłopak nie brał „koksu”! Trenował pod kierunkiem Boba Hoffmana- twórcy współczesnej kulturystyki. Fot. magazyn „Strengt and Health”).
Przeczę stereotypom w kulturystyce, staram się oceniać obiektywnie, to, co obecnie widzę w tym sporcie. Nie mam jednak zamiaru rozdzierać szat, gdy jakiś dziennikarz, nawet nieskalany ćwiczeniami siłowymi w poczytnym tygodniku krytycznie napisze o „koksiarstwie” (znaczy o braniu anabolików) w naszej kulturystyce. Nawet będę z tego bardzo zadowolony, ponieważ stosowanie dopingu jest zjawiskiem, o którego skutkach należy informować, szczególnie młodzież!
Ćwiczący regularnie w siłowniach, to przeważnie osoby rekreacyjnie uprawiające kulturystykę i tylko nieliczni z nich mają w swoich planach szybko stać się wyczynowcami pokazującymi na mistrzowskich zawodach swoje duże napięte mięśnie. Łudzą się nadzieją, że zrobią karierę w tym sporcie, co niby da im ogromny splendor i pieniądze.
Znaczna większość ćwiczących rekreacyjnie i wyczynowo na ogół zadawala się wspomaganiem swojego treningu legalnymi środkami, np. odżywkami, suplementami. Prawie w każdej siłowni można spotkać osobników - w różnym wieku i stopniu wytrenowania - którzy nie zadowolą się tego typu wspomaganiem z puszek, na ogół nieszkodzące organizmowi. Oni jakby zatraceni w swoich marzeniach o wielkich mięśniach biorą środki farmaceutyczne przeznaczone do leczenia obłożnie chorych, sięgają także po wszystko to, co szybko może dać im masę mięśniową i siłę, zwiększając przy tym ich dawki. „Koks” traktują, jako suplement diety. Skutki tego dla zdrowia bywają tragiczne, o czym można dowiedzieć się w publikacjach medycznych. Zdarzają się i tacy, którzy uważają, że spożywanym anabolikom ma towarzyszyć tatuaż na skórze, fryzura irokeza lub bez włosów i gruby łańcuch wokół karku. Takie ozdoby podobno dodają im uroku i autorytetu w środowisku, w którym przebywają.
W Polsce dotychczas nie przeprowadzono kompleksowych badań ani chociaż próby szacunkowego ustalenia ilu ćwiczących kulturystykę ma do czynienia z anabolikami lub innymi szkodliwymi dla zdrowia formami dopingu. Sam więc dokonałem oszacowania, opierając się na dostępnych - przeważnie szczątkowych opracowaniach, informacjach i własnych obserwacjach.
Najważniejszymi dokumentami są roczne sprawozdania Komisji Antydopingowej Ministerstw Sportu. Wynika z nich, że sportowa kulturystyka od lat jest na pierwszym miejscu w klasyfikacji dyscyplin, w których wykryto przypadki stosowania niedozwolonego dopingu u zawodników. Innym wiarygodnym źródłem są wyniki badań przedstawione w pracach magisterskich oraz wyniki obserwacji w siłowniach, dokonywane na bieżąco przez grupę instruktorów i ćwiczących. Do tego dochodzą informacje z publikacji prasowych o charakterze medycznym.
Na podstawie analizy informacji z tych źródeł mogę stwierdzić, że w naszej kulturystyce ( wyczynowa i rekreacyjna) skala stosowania środków na „masę, wytrzymałość, siłę i definicje mięśni” itp, zaliczanych w sporcie do dopingujących – kształtuję się na poziomie szkodliwego zjawiska,
Bez obawy dokonania pomyłki można przyjąć, że ok. 20 procent ćwiczących degeneruje swój organizm środkami dopingującymi. Jest to wielkość występująca również w kulturystyce rekreacyjnej: USA, Francji, Niemczech i Austrii, podana przez komisje ds. dopingu z tych krajów.
Formowanie wniosków i działania zaradcze dla polskiej kulturystyki pozostawiam tym, którzy czerpią z niej korzyści oraz urzędom centralnym mającym w gestii sport, zdrowie i młodzież.
Dobrze, że w sierpniu b.r. Marcin Marczak i Mileny Rachid Chehab, dziennikarze „Newsweek – Polska”, zajęli się dopingiem w kulturystyce. W swoim obszernym artykule pt. „Zostać Arnoldem” problem dopingu oparli na „spowiedzi” jednego osobnika o imieniu Dawid. Jego przygoda z „koksem” dalej trwa, i to bez widocznych ujemnych skutków, ale mimo tego jest szokująca dla czytelników, którzy nie wiedzą wiele o kulturystyce.
I na takiego „przymulonego” na własne życzenie „chłopa z krwi i kości z domieszką anabolików” trafili autorzy wspomnianego artykułu, Podobni „koksiarze” - również bez nazwiska - jako przykład zostali przedstawieni czytelnikom w krytycznych artykułach o dopingu napisanych w czasopismach niezwiązanych z kulturystyka w ciągu ostatnich 15 lat .
Można powiedzieć, że każdy z nich opowiada o tym, co i za ile łyka, coś mu rośnie, a inne grupy mięśnie nie - to jeszcze większe dawki bierze i o dziwo większość z nich nie narzeka na stan zdrowia. Dawid jest na drodze budowania masy mięśniowej, ale daleko mu do rasowych koksiarzy, którzy zostali złapani na dopingu na mistrzowskich zawodach, lub teraz w samotności cierpią męki. Dlatego to, co on zaledwie „kapral w armii mięśniaków” anonimowo opowiada , ma małe szanse, aby poruszyć do myślenia młodych, którzy wiedzą od dilera, „nawalonego” kolegi z siłowni lub od jakiegoś instruktora, że „koks” krzywdy im nie zrobi..
Jeśli artykuł „Newsweeka” spowoduje, że chociaż co dziesiąty potencjalny koksiarz odstąpi od planu budowania mięśni z pomocą, np. testosteronu lub metanabolu, to będzie już duży sukces autorów artykułu „Zostać Arnoldem”.
Teraz należałoby oczekiwać podobnych artykułów w magazynach dla kulturystów. Nie liczę jednak na to, gdyż dla redaktorów naczelnych doping w polskiej kulturystyce to temat od wielu lat przez nich pomijany.
Mogę teraz zakończyć swój tekścik, ale bez uprzedniego odniesienia się do tego, co o artykule „Zostać Arnoldem” ukazało się we wrześniowym kolorowym miesięczniku dla kulturystów o nazwie „KiF” nie byłoby uczciwe z mojej strony.
Redaktor naczelny tego magazynu z pomocą tzw. „pióra” (znane osobiście)w tekście „Drodzy Czytelnicy” zauważył, że „w krajowej przestrzeni publicznie wśród głupot buszuje artykuł „Newsweeka” i to jest niby wynikiem braku wiedzy i wykształcenia dziennikarskiego. Co do wykształcenia to raczej naczelny zapomniał dodać, że to właśnie on nie ma wymaganego , a jego matura pozwala mu ładnie pisać przeważnie o ćwiczeniach, o których można przeczytać w wielu zagranicznych magazynach dla kulturystów. Natomiast co do kwestii tzw. głupot, to również nie mogę podzielić poglądu naczelnego, gdyż koksiarza opisanego w Newsweek-u” można spotkać prawie w każdej siłowni i w tej w której od lat ćwiczy naczelny.
Najbardziej dziwi to, że naczelny nie pojął, że artykuł Newsweeka” nie odnosi się do wszystkich kulturystów w Polsce, a tylko do jednego, który coś opowiedział, a co zostało utrwalone. Problem dopingu w kulturystce jest bardzo widoczny, a jeśli naczelny redaktor pisma dla kulturystów, tego nie dostrzega, to lepiej byłoby dla niego, żeby we wrześniu publicznie nie wygłaszał „mowy do miłych czytelników”, bo w niej obnażył się, że jednak to on nie ma pełnych kwalifikacji.
Znam naczelnego kilkanaście lat również z dobrej strony, więc jego niedorzeczne pisanie, tłumaczę tym, ze on tak po prostu nie czytał artykułu „Neewsweeka” jak i swojej „przemowy”, co się mu się od czasu do czasu zdarza .
Śladem krytyki poszedł również Maciej P. członek redakcji„ „KiF”, dołożył swoje na dwóch stronach i popłynął ogólnikami a zagubił się w szczegółach. Szkoda go, bo to starszy i doświadczony dziennikarz, ale w tym przypadku ostatni do tego, aby obiektywnie i ze znajomością problemów istniejących w naszej kulturystyce recenzować lub wypowiadać się o dopingu w tym sporcie. Zresztą odkąd jest w „KiF” nie napisał żadnego artykułu o „koksiarstwie” w krajowej kulturystyce, z podaniem, chociaż jednego nazwiska. To, że sporadycznie wpadnie do jakieś siłowni, aby pogadać nie zawsze o kulturystyce nie daje zadawalającej wiedzy, aby zrozumieć, ze jednak jest problem „koksiarstwa”, który zasygnalizowali autorzy artykułu „Zostać Arnoldem”.
Z wielkim szacunkiem dla Macieja P i z jednoczesnym uznaniem jego dorobku publicystycznego nie wypada mi szczegółowo udowadniać Mu tego co jest oczywiste, że „Masa Kłamstw” nie dotyczy Marcina Marczaka i Mileny Rachid Chehab - autorów artykułu pt. „Zostać Arnoldem”. Wystarczy zapisać się do siłowni, aby wkrótce potwierdzić to co oni napisali.
Teraz zapraszam do przeczytania dobrego artykułu (jest niżej), a później do dyskusji na Forum JWIP.PL dział: „Kulturystyka”, temat: „Czy brać cudeńka”.
Redaktorowi naczelnemu tygodnika „Newsweek – Polska”, dziękuję za wyrażenie zgody na opublikowanie omawianego artykułu w JWIP.PL
Autor: Jan Włodarek, listopad 2011
Rej.448/Sterydy - 30/ 2011.11.12/ JWIP.PL
JWIP.PL. Ci, którzy ćwiczą w siłowniach często spotykają podobnych do Dawida o skrzywionej psychice, którzy za wszelką cenę chcą być „okaleczeni sztucznymi i wielkimi mięśniami”. Jeszcze ich nie mają a już po siłowni kroczą jak widmo własnej samozagłady (I.P.).
Aktualizacja:2011.11.25. Godz. 12:40
|