Na zdjêciu: Marek Perepeczko. Fot. z „SdK” 1991r.
„Chcia³bym poprowadziæ o¶rodek rekreacyjny”.
- Co siê z panem dzieje? Chodz± s³uchy, ¿e mieszka pan na sta³e w Australii.- Rzeczywi¶cie, przez cztery lata przebywa³em w Australii na zaproszenie ¿ony Agnieszki, która w Melburne prowadzi zak³ad fotograficzny. Gra tak¿e w filmach. Ostatnio zagra³a g³ówn± rolê w filmie „Dead to the World”, który bêdzie reprezentowa³ Australiê na tegorocznym festiwalu w Cannes.
- Co pan robi³ w Australii? Nie jest pan chyba mê¿em swojej ¿ony?
- W pewnym stopniu by³em mê¿em swojej ¿ony, ale mam to za sob±. Mieszkaj±c w Australii oddawa³em siê tzw. pracom dla dobra Polonii. Zajêcie to poch³ania³o mnie do tego stopnia, ¿e zamiast kilku miesiêcy zosta³em na 4 lata. W Melbourne za³o¿y³em teatr amatorski o lekko profesjonalnej nazwie „Witcaceum”. By³a to wielce sympatyczna zabawa m³odej emigracyjnej inteligencji osiad³ej w Melbourne, która stara siê podtrzymywaæ wiê¼ kulturaln± ze starym krajem. Pomimo nieraz krótkiego pobytu na obczy¼nie, szalenie têskni± za Polsk±. St±d zabawa w teatr. Zorganizowa³em równie¿ kilka halowych imprez polonijnych, wystawi³em „Szewców” Witkacego. „Szewcy” w mojej inscenizacji by³y jakby form± ¿artu intelektualnego. Natomiast, ¿eby ¿yæ pracowa³em zawodach odbiegaj±cych od mojej profesji.
- Dlaczego pan wybra³ zawód aktora? Powo³anie czy przypadek?
- Brak rozs±dku. Ja po prostu lubi³em teatr i lubiê go nadal. Gdybym by³ bardziej przewiduj±cy, zosta³bym pi³karzem np. Romanem Koseckim.
- Przemawia przez pana gorycz.
- Uzasadniona. Cz³owiek nie musi byæ szalenie radosny z powodu wybranego zawodu.
– Dla wielu jeszcze m³odych ludzi Marek Perepeczko jest polskim Schwarzeneggerem. Czy sylwetka kulturysty decydowa³a o tym, ¿e by³ pan odsadzany w rolach silnych i twardych mê¿czyzn?
- …i przyg³upawych. Posiadam do¶æ skomplikowane warunki ciê¿ko przystojnego portiera sprzed hotelu Marriott. Brakuje mi tylko bia³ego kasku na g³owie. Te warunki s± w Polsce zupe³nie nieprzydatne.
- Czy mia³ pan wp³yw na wybór roli? A mo¿e pañska sylwetka przeszkadza³a w kreowaniu ró¿norakich postaci?
- Sylwetka determinuje, zw³aszcza w zawodzie aktorskim. Mia³em kilka razy w ¿yciu rozweselaj±ce dowody uznania w stylu „nie spodziewali¶my siê tego po panu”. Te moje 190 cm jest niekiedy trudno wykorzystaæ na scenie, ale s± pewne uk³ady plastyczne, w których wzrost jest wrêcz niezbêdny. A co do Schwarzeneggera. Ludzie ogl±daj± jego filmy, bo s± rozrywk±. Nie wymagamy od niego postaci pog³êbionej psychologicznie. Takie s± regu³y tych filmów.
- Jakie role s± panu najbli¿sze. Czy duch nie rozmija siê z cia³em?
- Dobrze. Rola musi byæ znacz±ca. Nie chcê takich sytuacji, w których powiedz±: zagra³ pan ¶wietny epizod. Epizod mo¿e byæ przyjemno¶ci±, ale licz± siê role g³ówne i dobre.
Jest wielu ludzi, u których duch rozmin±³ siê z cia³em. Jest to zjawisko powszechne. Autor obcuje ze sprawami niezwykle istotnymi w naszym ¿yciu i czêsto nie zdaje sobie sprawy, ¿e nie jest w stanie ud¼wign±æ tych problemów. Odbywa siê to poza ¶wiadomo¶ci± aktora. Ale ludzie mu wierz±, podziwiaj±, zyskuje sympatiê, staje sie idea³em. Dochodzi do nieszczê¶cia, gdy nagle aktor, który by³ dla nas do tej pory idea³em okaza³ siê ma³ym i p³ytkim. S³owem gruntownie nas rozczarowa³ i jest to sprzeczno¶æ zawarta pytaniu. Niekoniecznie wiêc, w piêknym ciele piêkny duch.
Zawód aktora to profesja szalbierza. Widza powinno interesowaæ, czy aktor dobrze wype³nia swe zadanie. I to jest sprawa najwa¿niejsza. Jestem wiêc przeciwny wszelkim wiwisekcjom aktorskim.
- Czy podczas krêcenia niebezpiecznych scen korzysta³ pan z dublera?
- Nie mia³em w³a¶ciwie takich. Uwa¿am, i¿ w scenach naprawdê niebezpiecznych powinien zawsze braæ udzia³ kaskader. Mamy sprawnych aktorów, którzy udaj± „kozaków”. To zwyk³a fanfaronada. Sprawno¶æ aktora polega bowiem na czym innym. Aktor musi umieæ je¼dziæ konno, fechtowaæ, biegaæ, padaæ itp., Jest wielu aktorów w Polsce, którzy uprawiaj± sport i s± bardzo sprawni. Ale te ich umiejêtno¶ci nie s± wykorzystywane. Brak u nas tradycji robienia filmu przygodowego.
- Na zachodzie wystêpuje podzia³ na aktorów filmowych i teatralnych. Teatr nigdy pana nie kusi³?
- Kusi³. Wystêpowa³em na scenach „klasycznego” i „Komedii”. Zagra³em nawet kilka g³ównych ról. Nie by³y one znacz±ce, wiêc nie zasta³y zapamiêtane. Uwa¿am, ¿e dla aktora teatr jest celem, ale pieni±dze le¿± w filmie, a nie w teatrze. Poza tym, nie wszyscy aktorzy sprawdzaj± siê w kinie i odwrotnie. Chocia¿ znamy wyj±tki.
- Jak pan widzi siebie w ¶wiecie aktorskim. Lub inaczej: jak wyobra¿a siebie jako aktora?
- Dzwoni do mnie dyrektor z ofert± g³ównej roli. Ja przyjmujê i gram. Ale to idea³! Na razie nikt nie dzwoni i nie proponuje g³ownej roli.
- Z jakim polskim re¿yserem najlepiej siê panu pracowa³o?
- Ja nie wiem, czyim siê ze mn± najlepiej im siê pracowa³o? To gorzki temat. Byli tacy, z którymi ¶wietnie wspó³pracowa³em. Z innymi odwrotnie.
- Polski film przezywa ogromne trudno¶ci, zwi±zane g³ownie z brakiem z³otówek „na wszystko”. W ubieg³ym roku powsta³y zaledwie cztery filmy fabularne. Jako cz³owiek g³êboko tkwi±cy w kinie mo¿e ma pan receptê na ten kryzys?
- Nie tkwiê g³êboko, zosta³em wyeliminowany. Ostatnia propozycja objêcia roli, jeszcze przed wyjazdem do Australii, dotyczy³a zagrania noszowego. Zrezygnowa³em. Poza tym pytanie powinno byæ skierowane pod inny adres. Ale skoro pan pyta. Musz± powstaæ takie instytucje jak producent filmowy, cz³owiek dysponuj±cy pieniêdzmi. Wyk³ad on worek pieniêdzy, kupuj± re¿ysera i po dyskusji.
- Mówili¶my ju¿ o pana ¶wietnych warunkach fizycznych. Musia³ pan zapewne uprawiaæ sport? Osi±gn±³ pan jakie¶ obiecuj±ce wyniki?
-W m³odo¶ci by³em chuderlawym ch³opakiem. Od wszystkich dostawa³em w ko¶æ. Wmawiano mi, ¿e jestem chory na serce. Ojciec zaprowadzi³ mnie do warszawskiego klubu wio¶larskiego „Wis³a”. Rodzic chcia³, bym nabra³ tê¿yzny fizycznej. Zapamiêta³em z tamtego okresu trenera Kaledkiewicza, uroczego, starszego pana w najlepszym stylu retro. Moim idea³em, by³ wtedy s³ynny Tojo Kocerka. Godziny spêdzone na Wi¶le pamiêtam do dzi¶. Wtedy zacz±³em biegaæ i okaza³o siê, ¿e choroba serca jako¶æ minê³a. Biega³em dwa razy w tygodniu po kilkana¶cie kilometrów. Dla 15 –latka by³ to spory wysi³ek. Z biegów przerzuci³em siê na koszykówkê. Gra³em pocz±tkowo w lidze szkolnej. Rywalizowa³y ze mn± ró¿ne szko³y. Sêdzi± by³ znany trener, wychowawca m³odzie¿y pan Klimaj.
Andrzej Pstrokoñski, znany kibicom sportowym koszykarz, wci±gn±³ mnie do dru¿yny juniorów „Legii”. Mia³em 16 lat. Musia³em byæ niez³y, awansowa³em niebawem do kadry juniorów Warszawy, a potem od trenera Witolda Zagórskiego otrzyma³em nominacje na reprezentanta kraju w kategorii juniorów. Debiutowa³em w meczu z Wêgrami w hali krakowskiej „Wis³y”. Wtedy w pierwszej pi±tce grali tacy zawodnicy jak Likierski, Suski, Kwiatkowski, Drews. Wielu z nich tworzy³o trzon dru¿yny, która kilka lat pó¼niej zdoby³a we Wroc³awiu wicemistrzostwo Europy.
Rê mi³± przygodê „popsu³” zdany egzamin do Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Teatralnej. Rozsta³em siê z koszykówk±. Zacz±³em inn± przygodê. Dzi¶ ¿a³ujê, mo¿e nale¿a³o tê koszykarsk± przygodê poci±gn±æ d³u¿ej.
- Ma pan w swoim sportowym ¿yciorysie epizod kulturystyczny.
- W tamtym czasie na rynku prasowym karierê robi³o czasopismo „Sport dla Wszystkich”. W jednym z numerów przeczyta³em o metodzie Sandowa. Po trzech miesi±cach æwiczeñ, wykorzystuj±c metodê Sandowa trudno by³o mnie poznaæ.
Tu nasuwa mi siê refleksja. W wielu wypadkach pisma kulturystyczne robi± m³odym ludziom z mózgu wodê. Jestem za tym, by uprawianie nie by³o sztuk± sam± dla siebie lecz ¶rodkiem prowadz±cym do celu. Np. poprawianie cherlawej sylwetki, jak to by³o w moim przypadku. Æwiczenia w tej sytuacji s± konieczno¶ci± tak, jak czyszczenie zêbów.
- Wiem, ¿e trenowa³ pan judo?
- W „Lotniku”. Oczywi¶cie, zaraz chcieli ze mnie zrobiæ wyczynowca. Podobnie by³o zreszt± z ciê¿arami.
- Codziennie, w drugim programie TV o 21.45 nadawana jest 10 – minutowa audycja o sporcie. Do udzia³u w niej zapraszane jest osoba publiczna, które odpowiada na jedno pytanie „co mi da³ sport?” A co panu ?
- Powtórzê raz jeszcze. Uprawianie sportu, æwiczeñ fizycznych, przynajmniej w moim przypadku, jest niezbêdne jak mycie zêbów, stanowi odskoczniê, dla higieny psychicznej i fizycznej. Ale uprawianie sportu musi byæ masowe. Podczas wyjazdów w teren, z programami estradowymi codziennie rano wk³ada³em dres i biegam kilka kilometrów. To odprê¿a³o i regenerowa³o.
- Czy dzi¶ sport to pana hobby? Spotkaæ mo¿na pana je¿d¿±cego na rowerze.
- Rower to moja pasja od kilkunastu lat, ale i problem. W mojej 15 piêtrowej wili zajmujê apartament 48 metrowy. Poniewa¿ w tak wysokim budownictwie brakuje piwnic schowków, nie ma gdzie trzymaæ swojego dwuko³owca. Jak pan widzi, zaparkowa³em go w pokoju. Zajmuje dok³adnie po³owê jego powierzchni.
Do kolarstwa wci±gn±³ mnie Daniel Olbrychski. Z nim wpadli¶my na genialny pomys³ odbycia wycieczki rowerowej z Warszawy do Bia³ego Boru (woj. koszaliñskie, w tej stadninie koñskiej krêcili¶my „Pana Wo³odyjowskiego”). Trasa wynios³a 400 km. Nie mieli¶my oczywi¶cie zielonego pojêcia o turystyce rowerowej. Kosztowa³o nas to wiele wysi³ku, ale w dwóch etapach dotarli¶my do „mety”. To by³ mój najwiêkszy wyczyn kolarski. Ostatnio Daniel postanowi³ przesi±¶æ siê z mercedesa na rower. W rocznicê wyprawy do Bia³ego Boru planujemy odbyæ podró¿ do ¯elazowej Woli. Na miejscu Daniel Olbrychski zagra Poloneza Az dur, ja za¶ wyrecytujê jaki¶ patriotyczny wiersz i wrócimy. Mam nadziejê, ¿e tak¿e na rowerach.
- Przebywaj±c w Australii mia³ pan mo¿liwo¶æ obserwacji innych nacji. Jak oni odpoczywaj±? Jak spêdzaj± wolny czas? Mo¿e warto niektóre sposoby przeszczepiæ na nasz grunt.
- Zdecydowanie warto. W Australii miasta s± podzielone na dzielnice. W ka¿dej z nich znajduj± siê parki, utrzymywane przez w³adze miejskie. W dni weekendowe odbywaj± siê tam zawody w ró¿nych dyscyplinach sportowych: w hokeju na trawie, pi³ce no¿nej, siatkówce, koszykówce i innych. Rywalizuj± ze sob± zak³ady pracy, ró¿ne grupy etniczne itp. Zje¿d¿aj± siê ca³e rodziny. Jest to typowy piknik.
Imprezy odbywaj± siê co tydzieñ przez ca³y rok. Tych terenów zielonych jest bardzo du¿o. Du¿o jest te¿ o¶rodków rekreacyjnych, ¶wietnie wyposa¿onych. Oczywi¶cie im lepiej, tym wstêp jest dro¿szy. Pozna³em jeden z nich. W³a¶nie tam, w wieku 45 lat pobi³em rekord si³owy. Zarzuci³em dziesiêæ razy od kolan do piersi 100 kg sztangê. Le¿±c wycisn±³em 140 kg. Æwiczenia pozwoli³y mi zrzuciæ 21 kg.
By móc korzystaæ z o¶rodków wykupuje siê karnet na ró¿ne okresy6: na miesi±c, na rok, jak kto chce. Nie muszê dodawaæ, ¿e o¶rodki wyposa¿one s± w niezbêdne urz±dzenia: sanitariaty, prysznice, sauny, baseny, sale do aerobiku itp. Sam bym w Warszawie taki o¶rodek poprowadzi³, gdybym znalaz³ sponsora.
- Wspomnia³ pan o rzuceniu 21 kilogramów.-
Generalnie uwa¿am, ¿e najlepsz± dietê stanowi normalne jedzenie, a nie prze¿eranie siê. Uzupe³nieniem s± æwiczenia fizyczne i ruch na ¶wierzym powietrzu.
Dziêkujê za rozmowê.
Przemys³aw Michalski
Rej.470b./ Wywiady – 17b/2011.12.20/ JWIP.PL
Aktualizacja: 2012.01.27. Godz. 14:37
|