Pionierzy polskiej kulturystyki. Od lewej:Tadeusz Kosiarski, Józef Radziwiłko, Jerzy Pachocki, Waldemar Siadaczko, Slawomir Filipowicz, Jan Włodarek, Jan Rozmarynowski. Rok 2004.
Należałoby częściej powracać do naszej historii kulturystyki, szczególnie w kolorowych czasopismach dla spragnionych sukcesów w budowaniu mięśni, a nie zachwycać się małostkowymi artykulikami usilnie kopiowanymi z amerykańskich żurnali dla umięśnionych mutantów.
Może zastanawiać, dlaczego taka bezwartościowa dla młodzieży publicystyka jest bliższa niektórym naszym redaktorom. Czyżby na nich wpływ wywierała amerykańska tandetna kultura masowa, a może łatwość jej przetwarzana na nasz kulturystyczny grunt ? Wielu młodych czytelników „kolorowców” uważa słusznie, że tego typu wzorce zza oceanu, to tylko dla mięśniaków z zachwianym poczuciem estetyki i własnej wartości umysłu.
Obecnie, o okresie początków polskiej kulturystyki łatwiej wymieniać poglądy ze znawcą kulturystyki z sąsiedniego kraju, niż dyskutować z redaktorem naczelnym polskiego pisma kulturystycznego lub też z niejednym ekspertem od pisania w temacie zwanym „co tam w amerykańskiej kulturystyce”. To, że nasza historia kulturystyki jest ignorowana przez naszych redaktorów, nie powinno dziwić, bo kto ma ją przypominać, redaktorzy, w tym naczelni, którzy jej nie znają? Szczególnie może martwić to, że oni nie chcą zadać sobie trudu, aby ją poznać.
Tym sposobem koło niewiedzy historycznej przedstawicieli prasy kulturystycznej przez małe „p” hermetycznie zamyka się i gładko toczy się dalej, między innymi po internetowych stronach dla pakerów. Może wyjściem z tej kompromitującej sytuacji byłoby przyjęcie umownie, że nasza kulturystyka zaczęła się dopiero 13 maja 1989 r., a lepiej cztery lata później, gdy stery związku polskich kulturystów przejął jego nowy prezes. Wymieniona data nie jest przypadkowa i dla niektórych może być zagadką, bo z jakim wydarzeniem mają ją powiązać? Problem w tym, że takie podejście, czyli skrócenie naszej historii o 32 lub o 28 lat dałoby powód do wstydu, do kompromitacji świadczącej jakby o ułomnym stanie umysłu animatorów polskiej kulturystyki.
Tych kilka krytycznych zdań, to tak jakby na marginesie mojej rozmowy z obywatelem z sąsiedniego kraju o historii polskiej kulturystyki. Stanęło na tym, że brak jej znajomości wróży złą przyszłość, skarłowacenie umysłów animatorów kulturystyki. Były też kwestie szczegółowe, np. czy przed 1960 rokiem w Polsce były rozegrane oficjalne mistrzostwa Polski w kulturystyce lub od którego roku liczyć początek polskiej kulturystyki. Ta druga kwestia jest szczególnie ważna dla mojego rozmówcy, gdyż tworząc artykuł o polskiej kulturystyce na podstawie publikacji w kulturystycznych „kolorowcach” i tekstów tzw. historycznych nie był w stanie określić, w jakim dniu rozpoczęła się nasza kulturystyka. W publikacjach związku kulturystów, redaktorów czasopism, na stronach i dużych portalach kulturystycznych nigdzie nie ma dokładnej daty . Podane są różne lata zaczynając od 1959.
Wydaje się, że te jego pytanie są łatwe, wręcz dziecinnie łatwe, ale mogą przysporzyć trudności w udzieleniu prawidłowej odpowiedzi. Trzeba się przekopać przez stertę różnych dokumentów, aby trafnie ustalić, że nasza kulturystyka zrodziła się w 1957 roku. Dokładnej dacie ( dzień, miesiąc i rok) poświęcę osobny artykuł.
Owszem, przed rokiem 1960 odbywały się mistrzostwa, ale czy one były oficjalne, czy dla kulturystów? Czy tak, jak w Sopocie w latach 1960 –1970, wyłaniały najlepszych polskich kulturystów, czy może należy uznać je tylko za nieoficjalne mistrzostwa?
Z dostępnych dokumentów, a głównie z lakonicznych informacji w miesięczniku „Sport dla Wszystkich” i prywatnych notatek Stanisława Zakrzewskiego z lat 1957-1960; wynika, że pierwsze zawody w Polsce o randze mistrzowskiej zostały rozegrane we Wrocławiu jesienią 1957 roku. Był to „konkurs na najlepiej zbudowanego juniora”, do którego przystąpili uczestnicy Mistrzostw Polski juniorów w podnoszeniu ciężarów. Pierwsze miejsce zajął Zbigniew Nowacki z Wrocławia. Drugim był Kazimierz Gano z Bydgoszczy, a trzecim Paweł Karolak z Warszawy.
Rok później, przy okazji XII Mistrzostw Polski w podnoszeniu ciężarów w Poznaniu w roku 1958, rozegrano dla seniorów pierwszy konkurs kulturystyczny o tytuł „Polski”. Uczestnikami byli tylko sztangiści wyróżniający się atletyczną budową. Oceniano ich za pozowanie oraz wykonany dowolny układ gimnastyczno-sprawnościowy. Zwycięzcą tego konkursu został dr Augustyn Dziedzic, olimpijczyk z Helsinek w 1952 roku, mistrz Polski w wadze piórkowej. W następnych latach był on znakomitym trenerem i wychowawcą najlepszych sztangistów. Trzecie miejsce w konkursie zajął Andrzej Jasiński rozpoczynając tym startem swoją karierę kulturystyczną; w następnych latach odniósł kilka sukcesów w tym sporcie. Ale pozostał w pamięci jako człowiek, który zaszkodził kulturystyce.
Następne mistrzowskie zawody przeprowadzono również z okazji Mistrzostw Polski w podnoszeniu ciężarów wiosną 1959 we Wrocławiu. Konkurs był wyłącznie dla ciężarowców i faworyzował dodatkowo zwycięzców poszczególnych wag przez przyznanie im 10 punktów z tytułu zdobycia mistrzostwa Polski w podnoszeniu ciężarów. Zwyciężył Marian Zieliński, ciężarowiec wagi lekkiej, 4-krotny olimpijczyk w latach 1956- 1968, 3-krotny medalista olimpijski, rekordzista świata itp. To był ostatni konkurs kulturystyczny zorganizowany przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów (PZPC).
Kolejna impreza o charakterze ogólnopolskim, dostępna dla wszystkich, odbyła się w 1959 roku w Warszawie. Był to typowy konkurs kulturystyczny (prezentacja sylwetki i pozowanie), ale za to jedyny w historii, rozegrany o tytuł najlepiej zbudowanego sportowca Polski –„Mister Polonia”, bo takie tytuły stały się modne. Konkurs był jednocześnie eliminacją do konkursu na najlepiej zbudowanego sportowca świata „Mr Universe-1959”; organizowany przez międzynarodową federację podnoszenia ciężarów (FIHC). Tytuł „Mistera” zdobył Andrzej Jasiński pokonując 17 konkurentów, wszyscy byli sztangistami.
W tym samym roku odbył się również konkurs dla pań o tytuł „Miss Polonia”. Andrzej Ziemilski na łamach „Sportu dla wszystkich” napisał: „Premiując Miss Polonię nie odwracamy od niej twarzy. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy to czynić z „Misterem Polonusem”. Są pewne elementy męskiej urody, które kształtują się w toku rozwoju. Żywe rozumne spojrzenie, inteligentny wyraz twarzy, pogoda ducha to wpisane zazwyczaj szkolą życia na obliczu”. Przypuszczam, że dzisiaj tak by nie napisał!
Wszystkie wymienione zawody zorganizował Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, a więc stowarzyszenie - jednostka powołana do kierowania dyscypliną sportową, do której przypisana była kulturystyka. Przy PZPC istniała Komisja Kulturystyki, na czele której stał Stanisław Zakrzewski.
Zwycięzcom wymienionych zawodów nie nadawano tytułu mistrza Polski, co odbiegało od oficjalnego wymogu przyznawania go zwycięzcom w mistrzostwach danych dyscyplin sportowych. Konkursy wyłaniające najlepiej zbudowanych, co należy podkreślić, odbywały się w dzień po zakończeniu MP w podnoszeniu ciężarów, (z wyjątkiem ostatnich tj. „Mr Polonia”, które były samodzielną imprezą), a uczestniczyć w nich mogli wyłącznie ciężarowcy startujący w MP w podnoszeniu ciężarów. Aby w nich startować, trzeba było być reprezentantem klubu sportowego zrzeszonego w PZPC.
I tu czytelnik może mieć dylemat, czy te wymienione wyżej konkursy to były mistrzostwa kulturystów, czy też mistrzostwa ciężarowców w „konkurencji napinania mięśni”. Żeby jeszcze bardziej skomplikować ten problem dodam, że część ciężarowców wkrótce stała się typowymi kulturystami.
Moja odpowiedź na wcześniejsze pytania dot. MP jest jednoznaczna. Z wyjątkiem konkursu „Mr Polonia” wyżej wymienione mistrzostwa były mistrzostwami w kulturystyce, a fakt, że startowali w nich tylko sztangiści, wynikało i było zgodne z ówczesnymi przepisami prawa stanowiącymi o tym, że kulturystyka była przypisana do PZPC, co miało też swoje odzwierciedlenie w statucie FIHC. Takie unormowanie narzucało w Polsce konieczność, aby startujący w konkursie „budowy” reprezentowali kluby sportowe, czyli sekcje podnoszenia ciężarów. Dopiero po spełnieniu tego warunku można było startować w konkursie na najlepiej zbudowanego sportowca, walczyć o tytuł „mistera”.
Dla zrozumienia, jak silna w owych czasach była symbioza pomiędzy ciężarami a kulturystyką, przytaczam wypowiedź ówczesnego długoletniego prezesa PZPC Janusza Przedpełskiego: „Wartości, jaką dla podnoszenia ciężarów ma kulturystyka, nie może nikt kwestionować.(...) Dzięki wszechstronniejszym ćwiczeniom zawodnicy (ciężarowcy) rozwijają się wprost w oczach. (...) Kiedyś nie chcieliśmy wierzyć, że Tommy Kono czy Louis Martin - rewelacyjny pogromca Worobiewa na mistrzostwach świata w Warszawie, wyszli z grona kulturystów”. Prawda jest taka, że wówczas to kulturystyka miała służyć i pomagać ciężarowcom i ich dyscyplinie sportowej w osiąganiu sukcesów na światowych pomostach.
Uważam,że wymienione konkursy zorganizowane przez Polski Związek Podnoszenia Ciężarów (z wyjątkiem „;Mr Polonia”) należy uznać za oficjalne mistrzostwa Polski w kulturystyce. One to wraz z konkursem „Mr Polonia” dały początek sportowej rywalizacji w kulturystyce i powinny stanowić integralną część historii polskiej kulturystyki.
Warto pamiętać, że już wówczas kulturystyka, obok zwolenników miała również wielu wrogów. Krytykowali ją, a szczególnie „konkursy napinania mięśni” m. in. dziennikarze, lekarze sportowi , trenerzy innych dyscyplin sportu. Do tej grupy należał lekarz Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów dr Zenon Walecki, który to na łamach „Sztandaru Młodych”, w artykule pt. „Cena superbicepsów” Jacka Żemantowskiego zawarł swoją krytyczną ocenę kulturystyki.
„Te formy kulturystyki, które występują obecnie w Polsce, są nie do przyjęcia zarówno pod względem fizjologicznym, jak i estetycznym. Zacznę od fizjologii. Kulturyści przez to, że wciąż szykują się do pozowania tzw. u nich „szpanowania” nabierają trwałego nawyku – chodzą z wypiętymi klatkami piersiowymi ustawionymi na wdech. Przy tej pozycji przepona podparta jest do góry i płuca pracują płytko i powierzchownie. Długotrwałe chodzenie w ten sposób powoduje niedotlenienie organizmu, zwyżkę dwutlenku węgla we krwi. Oczywiście idzie za tym przyspieszenie akcji serca, zwiększenie światła naczyń. Niewłaściwy, często szaleńczy trening w pogoni za efektowną muskulaturą; źłe ustawienie klatki piersiowej i podniecenie emocjonalne obciążają układ krążenia, usposabiają do nadciśnienia! Przeprowadzone przeze mnie badania stanowią najlepszy dowód…” Nawet Andrzej Jasiński – pierwszy mistrz polskie kulturystyki, w rozmowie z „SM” stwierdził: „dostrzegam skutki fałszywie obranego kierunku polskiej kulturystyki”.
(kwiecień 2007 r.).
Autor:Jan Włodarek
(Źródło: „Sport dla Wszystkich”, roczniki z lat 1957-1960. Materiały Stanisława Zakrzewskiego, w tym artykuły w zagranicznej prasie. „Historia Polskiej Kulturystyki 1957– 1994”;autor: Henryk, Jasiak, wyd. z 1994 r. ( w tej książce nie ma żadnych informacji o naszej kulturystyce w 1957 roku, niestety jest w niej dużo błędów historycznych). Moje rozmowy z uczestnikiem MP w latach1957-1960, „Sztandar Młodych” 1961 -1964.
Rej.488/Historia -36//2012.02.03/JWIP.PL
Aktualizacja 2012.02.13. Godz.15:43
|