Na zdjêciu Autor
Jest to przypowie¶æ o Tej, która czeka³a na powrót swego Odysa dwadzie¶cia siedem lat…i nie nazywa³a siê Penelop±! Nie jest to historia rodem z antycznej Grecji. Jej bohaterowie nie s± mityczni. Mo¿na jednak pokusiæ siê o stwierdzenie, i¿ niektóre ¿yciorysy staj± siê mitami. Tak¿e kulturystyka jest ich pe³na. Choæ tworz± j± tylko ludzie, ale za to s± nimi z krwi i ko¶ci.
Osi±gniêcie pewnego progu do¶wiadczenia ¿yciowgo czêsto przewarto¶ciowuje w nas wiele dotychczasowych, zdawa³oby siê nie do rozbicia, doktryn i dogmatów. M.in. pojawia siê wówczas moment, w którym ¶wiêt± spraw± staje siê nakaz czczenia pamiêci swych ojców, nauczycieli, poprzedników. W ten sposób zachowuje siê tradycjê. Bez niej nie mo¿e istnieæ cz³owiek, naród, ojczyzna. Bez niej rodzi siê twór na kszta³t homo sovieticus. Powstaje mutant – biomolekularna maszyna, ale nie cz³owiek. Bez cz³owieka – nie ma narodu, nie ma swej w³asnej, rodzinnej ziemi.
W tej sytuacji nie jest trudnym okre¶lenie mej motywacji do odszukania trenerów, ludzi którzy jak pó¼niej okaza³o siê, nie tylko uczyli mnie jednej dziedziny sportu, lecz poprzez sport przygotowywali do przysz³ych, ¿yciowych zmagañ.
Nie wiem czy p. Miros³aw G³ogowski pamiêta mnie… Kiedy w £odzi zg³osi³em siê do jednego z ognisk TKKF (Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej) – zaczyna³em dopiero przygodê ze sportem. Mia³em 15 lat. Nie wiedzia³em wówczas nic o kulturystyce. Nie by³em silny, ani sprawny. (W pi±tej klasie szko³y podstawowej trenowa³em judo. Przygoda nie trwa³a d³ugo. Z ostatniego treningu zabra³o mnie pogotowie. Obci±zenia nie wytrzyma³o serce). By³em ot³uszczony. Chcia³em ten stan rzeczy zmieniæ. Przepada³em za histori± antyku, za burzliwymi dziejami, jak z bajki (kto nie lubi bajek?!). Interesowa³y mnie zw³aszcza kultura i sztuka okresu, m.in. mitologia, z palet± tytanów i herosów; tak¿e rze¼ba i platoñski idea³ piêkna… By³em chowany pod kloszem – innymi s³owy: typowy lalu¶ z dobrego domu. Czy mog³em wtedy nale¿eæ do grupy juniorów? Ale¿ sk±d!
W ówczesnej Polsce nasta³ czas, kiedy w±tróbkê mo¿na by³o nabyæ u rze¼nika tylko na receptê. Tylko pediatra móg³ j± przepisaæ. Pamiêtasz, szanowny czytelniku, ten okres?…Nie? ¯a³uj, ominê³o ciê wiele niezapomnianych emocji…
Je¶li spa³aszowanie kawa³u tego przysmaku mia³o tak wielkie znaczenie w rekonwalescencji, ¿e prawo do dysponowania nim reprezentowa³ tylko lekarz dzieciêcy-to napewno krwista delicja by³a niezwykle pomocna tak¿e w diecie kulturysty... Trener kontaktowa³ siê wtedy z moj± mamusi± – lekarzem pediatr±. W jakiej sprawie – nie wiem. Mo¿liwe, i¿ z mojego powodu, by³em przecie¿ lalusiem!
Jak wiemy, najwa¿niejszy jest prawid³owo postawiony pierwszy krok. W³a¶nie p. G³ogowskiemu zawdziêczam wprowadzenie w kulturystykê, kontrolê, uwagê, prawid³owo¶æ techniki ruchu, naukê pierwszych metod. Zdumiewa³a mnie, jego kultura, subtelno¶æ, ci±g³e baczenie nad wszystkimi ch³opcami, czy aby poprawnie wykonuj± æwiczenia. Tego nie spotka³em pó¼niej ju¿ nigdy i nigdzie. Trenowa³em wtedy piêciokilogramowymi hantlami i sztang± 20-25 kilogramow±. Mog³em byæ po¶miewiskiem... W czasie wakacji æwiczyli¶my w parku, nosz±c tam niezbêdny sprzêt ze sk³adziku mieszcz±cego siê w szkolnej piwnicy. Po skoñczonym treningu – z baga¿ami z powrotem udawali¶my siê do szko³y, by tam u³o¿yæ wszystko na miejscu. Czy dzi¶ mo¿na sobie wyobraziæ aby panowie nosili fajery, gryfy, ³aweczki, sztangielki, gdzie¶, KILKASET METRÓW, przechodz±c przez jezdniê w centrum miasta, tylko po to aby w czasie treningu oddychaæ ¶wie¿ym powietrzem i byæ w¶ród zieleni?! I to by³ tak¿e element wychowawczy zastosowany przez trenera…
Do p. Gabriela Kuneckiego zg³osi³em siê maj±c ok. 20 lat, po dwuletniej przerwie w treningu. Tê, wykorzysta³em m.in. na studiowanie biochemii organizmu, oraz na…podci±ganie siê na rurze w piwnicy. Czyni³em to systematycznie.
Mój drugi trener zawsze oczarowywa³ mnie nienagannymi proporcjami i naturalno¶ci± sylwetki. Zawsze wpaja³, ¿e kulturystyka jest sportem dla zdrowia i naturalnego piêkna, a nie dla prezentacji nienaturalnej wielko¶ci miê¶ni wyhodowanych przy pomocy farmakologii, na przekór zdrowiu i sprawno¶ci.
Wówczas czyni³em ogromne postêpy w tym sporcie. Dziêki rozeznaniu w dietetyce oraz jedynie zrównowa¿onemu treningowi wstêpn± metod± Weidera, zapowiada³em siê jako talent…
I skoñczy³o siê! Nasta³ czas studiów i najpierw rozjazów po Polsce, pó¼niej po ¶wiecie – nieuregulowany tryb ¿ycia, droga rozwijaj±ca siê w nieustaj±c± podró¿.
A p. Kunecki dzi¶, je¶li daæ wiarê, wystêpuje chyba w Reprezentacji Polski Weteranów.
Swymi wypowiedziami o greckim ideale kalos k’agathos, o jego interpretacjach, wielokrotnie dzieli siê z nami Jan W³odarek. Informuje nas o genezie kalokagatii w polskim sporcie, zwi±zanej z nazwiskiem Stanis³awa Zakrzewskiego. Opieraj±c swój s±d na efektach dostrzegalnych w nieco pó¼niejszej epoce – tej w której dojrzewa³em – jestem pewien, ¿e red. Zakrzewski w ówczesnej mu Polsce uparcie stara³ siê propagowaæ tre¶ci platoñskiej maksymy. Tym bardziej, ¿e na ojczysty grunt wprowadza³ sport ju¿ u podstaw zepsuty, bo zaadoptowany z zachodu (niezapominajmy, ¿e wówczas trwa³a tzw. zimna wojna, pomiêdzy blokiem pañstw pozostaj±cym pod wp³ywem ZSRR, a krajami kapitalistycznymi).
Na zdjêciu Marian Rossa
Nieustannie ma pamiêæ jest pe³na zdjêæ takich atletów jak Mariana Rossy, Jana W³odarka, Wies³awa Wnêka, Henryka Szczepañskiego, Bogdana i Mietka Krydziñskich, Paw³a Przedladzkiego, S³awomira Filipowicza…Oni dzi¶, za¶wiadczaj± swymi osi±gniêciami i morale, i¿ kierunek nadawany polskiej kulturystyce przez jej ojca, by³ s³uszny.
My¶lê, ¿e w zwi±zku z ustrojow± transformacj± rzeczywisto¶ci, ¿ycie p.Zakrzewskiego nie by³o proste… S±dzê, i¿ on równie¿, na swój sposób, musia³ byæ si³aczem. Nieodparcie ci¶nie mi siê tutaj porównanie go z Cyganiewiczem. Tyle, ¿e w przeciwieñstwie do naszego mistrza z Jod³owej, jego wróg by³ zawsze nieobliczalny, nie do ogarniêcia wzrokiem, a arena na której prowadzi³ walkê by³a ogromna, wielop³aszczyznowa.
Zdoby³em wszystkie ksi±¿ki red. Zakrzewskiego. W tamtych czasach tak¿e i tych ksi±¿eczek nie kupowa³o siê, a zdobywa³o je (podobnie jak miêso, lodówkê, czêsto chleb, podrêczniki, itd). One kszta³towa³y mnie. To one – praca p. Zakrzewskiego – by³y wówczas najwiêkszym skarbem!
Rok 1981 przyniós³ nam wszystkim prze³om, tak¿e i kulturystom.Og³oszono stan wojenny w pañstwie. Kilka miesiêcy wcze¶niej pojawi³a siê wydana w rzeszowskim KAW-ie Kulturystyka, Henryka Jasiaka: skromny, ale jak¿e wyczekiwany przewodnik metodyczny. Od tego momentu zwolna, aczkolwiek konsekwentnie, nastêpuje odwil¿ w publikatorach dotycz±cych tego sportu. Ksi±¿ki St. Zakrzewskiego przestaj± byæ jedynymi. Popularyzacja zapocz±tkowana w bólach i trudach przez redaktora, zaczyna przynosiæ coraz rozliczniejsze owoce w literaturze przedmiotu. Niestety, nie by³o mu dane tego prze³omu doczekaæ. Bowiem ojca polskiej kulturystyki, ju¿ od dziewiêciu lat, brakowa³o w naszej rodzinie.
Wtedy jeszcze uda³o mi siê ogl±daæ na scenie Henryka Szczepañskiego. By³o to chyba w ’79 lub ’80 roku, kiedy podczas miêdzynarodowych zawodów zdobywa³ kolejny, mistrzowski tytu³. Mia³o to miejsce, o ile nie mylê siê, w Pabianicach k./£odzi…
Na zdjêciu Henryk Szczepañski, 1967 r., z arch. St. Zakrzewskiego
Dlaczego o tym wspominam? Mój obecny przypadek powrotu do kulturystyki jest niemal¿e taki sam, jak powód zainteresowania siê ni± przez Szczepañskiego. Tyle, ¿e mój krêgos³up zniszczy³o w³adanie piórem (!) – narzêdziem do pisania. Podobnie jak u tego sportowca, i u mnie, dzisiaj, nie ma ¶ladu zagro¿enia wózkiem inwalidzkim, ani zmian fizjologicznych. A przecie¿ tak jak Szczepañski: le¿a³em. Operacji nie podda³em siê. Lekarze nabrali wody w usta. Trzy lata trwa³a walka, bez ¿adnej pewno¶ci. Owiniêty w stalowy gorset mog³em uczyniæ pó³tora kroku. P³aka³em i widzia³em niebosk³on. Mog³em tylko le¿eæ. Ta sytuacja trwa³a ok. pó³ roku. W szpitalu napompowano mnie infuzjami do wagi 115 kg. Tam te¿, niechc±cy, jedna z pielêgniarek zainfekowa³a mnie. Inna, podczas nocnego dy¿uru – zlekcewa¿y³a mój monit. Dusi³em siê. Zapalenie p³uc wywi±za³o siê niezwykle gwa³townie. O ¶witaniu gor±czka przekracza³a 40°C, straci³em przytomno¶æ. Rano grupa lekarzy ratowa³a mnie przy u¿yciu wszelkich mocy. Lekarz z nocnego dy¿uru zosta³ usuniêty z pracy. A jednak... gdyby nie mocne, wcze¶niej wytrenowane atletyczne serce sportowca – nie¿y³bym (od dzieciñstwa, tak¿e w okresie treningu si³owego, jak i jeszcze wiele lat po jego przerwaniu, zawziêcie je¼dzi³em na rowerze: najpierw na kolarskim, a pó¼niej przesiad³em siê na moutain bike, aby byæ jak najczê¶ciej blisko Natury)...
Trzyletni okres powstrzymywania miecza Damoklesa ukoñczy³em gimnastyk± rehabilitacjn±. By³em jedynym pacjentem, z którym praca terapeuty przynosi³a wymierny rezultat. Te æwiczenia nie tylko doprowadzi³y do mej sprawno¶ci, ale te¿ do powrotu na salê treningow± po... 27 latach! Ta przyjê³a mnie ³askawie. Tam oczekiwa³a mnie ta sama co przed laty, bez cienia wyrzutu – gdzie by³em przez minione ponad æwieræ wieku? – spolegliwa i wymagaj±ca, uczciwa bo zawsze oddaj±ca to co siê jej po¶wiêci³o: kulturystyka.
Jestem jedynym by³ym pacjentem, w mym obecnym otoczeniu, który nie ma ¶ladu uszczerbku zdrowia po zaistnia³ym nieszczê¶ciu, i który podlega nieprzeciêtnym do¶æ obci±¿eniom w si³owni.. Przy wzro¶cie 186cm osi±gn±³em obwód szyi 50cm, klatki piersiowej 136cm, ramienia 44cm, bioder 106cm, uda 68cm. Obecnie moja waga waha siê od 115,5 – 105kg. Wci±¿ rozwijam siê, choæ czyniê to bardzo ostro¿nie.
Wydaje mi siê, mo¿e zgodzisz siê ze mn± ³askawy czytelniku, ¿e wszystko ma swój pocz±tek, jak i koniec. Wszystko ma swe ¼ród³o – z niego wynika fundament, g³ówna tre¶æ, sedno, meritum. Reszta jest nadbudow± wytworzon± przez rozwój cywilizacji. Mo¿e to byæ naturalna, jak i patologiczna nadbudowa. Która z nich dzi¶ jest w przewadze - oceñ sam wedle mo¿liwo¶ci swej percepcji.
Tak jak kultura antycznej Grecji tkwi w nas – Europejczykach, jak j. ³aciñski jest podstaw± grupy j. romañskich, a jego wp³ywy widoczne s± w j. germañskich i s³owiañskich, tak jak organy s± królow± instrumentów, a oddech – stanowi podstawê ¿ycia i modlitwy, tak kulturystyka zdaje siê byæ królow± ka¿dego rodzaju aktywno¶ci fizycznej. Nie istnieje bowiem ¿adna dyscyplina sportu, która nie zawiera³aby elementów treningu kulturystycznego (pewnie mo¿naby tu u¿yæ kontrargumentu: a co z szachami i bryd¿em? Có¿, odpowiadam: to te¿ sporty statyczne!). Nawet programy aerobowe, tak modne w¶ród kobiet, zawieraj± wyselekcjonowane, elementrane æwiczenia rodem z si³owni.
Maj±c z powodu bólu ³zy w oczach, ni¿ej podan± tezê, prze¿ywa³em osobi¶cie: kulturystykê zawiera w sobie nawet gimnastyka rehabilitacyjna... Czy prawid³owa aktywno¶æ, prawid³owa p³aszczyzna ruchu, prawid³owe obci±¿enie, prawid³owa czêstotliwo¶æ ruchu, zdrowie ca³ego aparatu ruchowego, a wiêc uk³adów kostno-stawowego i miê¶niowego oraz bezwzglêdnie zwi±zana z nim dietetyka, a przede wszystkim kontrola uk³adu wydolno¶ciowego, s± tre¶ci± rehabilitacji czy kulturystyki? W odpowiedzi, rozgraniczenie przecie¿ nie istnieje.
Po tysi±ckroæ zadajê sobie pytanie, czy mo¿liwym jest zakochanie siê w sztuce okie³znywania niedomogów ludzkiej materii i energii? A mo¿e to kwestia do¶wiadczenia nabywanego wraz z up³ywaj±cymi latami? Lub poprostu – braku wyboru, pojawiaj±cego siê wraz z urodzeniem (ponoæ przeznaczenie nadane jest ju¿ nam w chwili naszego przyj¶cia na ¶wiat)?
Bo kim jest rze¼biarz, u¿ywaj±cy w swej pracy nawet najszlachetniejszego materia³u, alabastru? Kim jest w porównaniu z quasi Syzyfem, który rze¼bi w jedynym, na wzór boski, stworzonym dziele: w samym sobie- w swym ciele i duchu, po to by i tak umrzeæ kiedy zadanie stanie siê ukoñczone? Odpowied¼ na to pytanie zdaje siê stanowiæ clou antycznej idei kalos k’agathos. Ono stanowi³o przecie¿ intencjê i podsyca³o walkê red. Zakrzewskiego. Tym jawi siê kulturystyka, ta prawdziwa, od podstaw szlachetna walka z samym sob± o piêkno cia³a i si³ê charakteru.
Ka¿dy z dzisiejszych atletów zapewne s³ysza³ o terminie: KULTURYSTYKA NATURALNA ....cuda! A ja pytam siê: czy wogóle mo¿e istnieæ jaka¶ INNA KULTURYSTYKA?! ¯ycie jest jedno i warto prze¿yæ je naprawdê, a nie na niby – czyli sztucznie. Ja wybra³em: jem naturalny chleb – zrobiony z chleba a nie z proszku do prania, jem jajka sprowadzane ze wsi, od kur karmionych zbo¿em – a nie z fabryki… co dzi¶, w wielkim mie¶cie ju¿ nie jest takie ³atwe… Wybra³em: sport to zdrowie! Kulturystyka, to praca, uczciwo¶æ, hart ducha, piêkno i… w³a¶nie ZDROWIE. Podobna dzia³alno¶æ fizyczna opieraj±ca siê zdobyczach tego samego przemys³u, jaki produkuje np. polimery syntetyczne, nie mo¿e byæ uznawana za zdrow± dla cz³owieka, nie mo¿e stanowiæ piêkna – gdy¿ bierze siê z duchowej, moralnej u³omno¶ci – nie jest sportem, tylko karykatur± sportowych zasad. Kulturystyka jest zdrowa, daje zdrowie, gdy¿ jej zasady s± zdrowe. Je¶li kto¶ siêga po chemioterapiê – zapewne jest ciê¿ko chory.
Olimpiada 1928 r. Konkurs sztuki; "Laur Olimpijski - z³oty medal. Kazimierz Wierzyñski
To on musi najpierw wyleczyæ siê, a nie wprowadzaæ dualizmy, mataczenia, do dyscypliny o przejrzystych zasadach. Recept± jest pog³êbianie swej wiedzy, poszerzanie horyzontów intelektualnych, siêganie do tradycji sportu. W ¿yciu ka¿dy fa³szywie uczyniony gest – wraca. Czy warto stawiaæ na szali losu swe zdrowie, czêsto nawet skracaæ czas swego istnienia, by omin±æ sportowe zasady, by oszukaæ biologiczne mo¿liwo¶ci organizmu, by pozornie wygraæ z czasem? To prawda: cywilizacja wmawia nam, i¿ chemia spo¿ywcza jest zbawienna, i¿ kuracje wspomagaj±ce z labolatorów zajmuj±cych siê badaniami metabolizmemu komórkowego i genetyk±, uczyni± nas adonisami bez naszego trudu i ju¿ za chwilê po zastosowaniu. Prawdziwa odpowied¼ jednak nadchodzi dla ka¿dego. Czasem jest to nag³a kontuzja, innym razem po kilku latach choroba, bywa te¿ i ¶mieræ... Wybór nale¿y do nas. Jednak w kulturystyce nie ma czego wybieraæ: ka¿da dzia³alno¶æ z ni± zwi±zana, a nie bêd±ca kultywowaniem zdrowia i kultury fizycznej – nie ma prawa nazywaæ siê kulturystyk±.
Bardzo daleko odeszlismy od prawdy, od sedna, od kalos k’agathos. Dlatego podziwiam nniejszy internetowy pomys³ i jego realizacjê. Tê ideê propagowania tradycji polskiej kulturystyki i jej prekursorów, uczciwo¶ci i m±dro¶ci w sporcie (co zawsze odp³aca siê szeroko pojêtym dobrem) znajdujê wielce szlachetn±…jednak im dalej, im g³êbiej w tzw. cywilizacjê zachodu, tym tak¿e i ci, uprawiaj±cy kulturystykê s± wype³niani indoktrynacj± p³yn±c± z mediów, a tradycjê- niepopularn± bo zwi±zan± z wysi³kiem lub rozwojem duchowym, przedstawia siê im jako zabawê, ¿art, ³atwo¶æ, lekko¶æ i... business. Ci zachodni ludzie, generalnie, nie potrzebuj± czego¶ wiêcej, bo i nie wiedz±, ¿e to co¶ wiêcej istnieje.
Wykszta³cenie by³o i jest wci±¿ niewygodne dla systemu, obojêtnie jakiego. Dzi¶ liczy siê jak najszybsze uzyskanie blichtru, poloru. Banki maj± klientelê, lekarze równie¿, a co siê z nimi ³±czy – tak¿e system farmaceutyczny. Ten za¶ napêdzany jest efektami odkryæ w przemy¶le i produkcji ¿ywieniowej. ¯ywno¶æ za¶ posiada swego coraz bardziej mocarnego orêdownika- jest ni± chemia. Do tego obrazu dodamy stress, wymagania w pracy zawodowej- i ogólny kszta³t, do którego nie¶wiadomie d±¿y ¶wiadomie sterowane spo³eczeñstwo- gotowy. Wniosek ten tyczy siê nie tylko SZTUCZNIE pojmowanej kulturystyki, ale i wgl±du w ca³± istotê ¿ycia.
Miejsce wiecznego spoczynku barona Pierre de Coubartin'a - za³o¿yciela i prezesa (1896 - 1925) Miêdzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Pochowany zosta³ na cmentarzu Bois de Vaux w Lozannie, a jego serce w Grecji w Olimpii.
Wydaje siê, i¿ najtrafniejszym zakoñczeniem tej wypowiedzi jest choæby fragment "Ody do sportu", autorstwa inicjatora nowo¿ytnych igrzysk olimpijskich, barona de Coubertin’a (w przek³. Jadwigi Sadowskiej), cz³owieka który wizjê kalokagatii ukocha³ ponad wszystko:
O Sporcie, ty jeste¶ ¦mia³o¶æ!
Sens ca³y trudu miê¶ni streszcza siê w jednym s³owie:
o¶mieliæ siê. Po có¿ s± miê¶nie,
do czego s³u¿yæ mo¿e poczucie w³asnej zrêczno¶ci i si³y,
æwiczenie zrêczno¶ci i si³y, jak nie do wypróbowania siebie?
Lecz ¶mia³o¶æ, któr± wzbudzasz,
nie ma nic wspólnego z zuchwalstwem awanturnika,
który stawia wszystko na jedn± kartê.
Jest to ¶mia³o¶c ostro¿na i z rozmys³em.
Pierre de Coubertin
Oda do sportu, IV
I w³a¶nie uwagi, tak¿e ¶mia³o¶ci – ws³uchuj±c siê w g³os P. de Coubertin’a – tylko tej, u¿ywanej z rozmys³em, nie zaniedbywania najwiêkszego daru jaki nam ofiarowano – umys³u, ¿yczê wszystkim, którzy w jaki¶ sposób zwi±zali swe losy z zas³uguj±c± na szacunek i uznanie, dyscyplin± sportu zwan± kulturystyk±. Uprawiaj±c j±, szanuj±c siebie – szanujemy tym samym tê dyscyplinê. Szanuj±c j± – szanujemy siebie, otoczenie i swe ¿ycie.
Autor: Dariusz Pacak 13-15 Pa¼dziernika 2009, Wiedeñ
Od JWIP.PL Autor artyku³u jest znanym i cenionym poet± i spiewakiem operowym. Wielokrotnie zosta³ wyró¿niony przez miêdzynarodowe organizacje i instytucje zajmuj±ce siê kultur± i sztuk±, w tym Ministerstwo Kultury i Sztuki RP. Wiêcej: http://sk.wikipedia.org/wiki/Dariusz_Pacak oraz http://www.othervoicespoetry.org/vol40/index.html
Jest entuzjast± kulturystyki, rekreacyjnie uprawia æwiczenia si³owe.
Rej.584/Historia - 40/ JWIP.PL
Aktualizacja 2012.08.11, godz. 00:18
|