
(Andrzej Laskowski w 1965 r. Fot. Jerzy Jankiewicz)
Lata 60. Wydarzenia utrwalone w opowiastkach do dziś krążących po siłowniach.
W latach wykluwania się kulturystyki, nie było typowego sprzętu do ćwiczeń w tym sporcie. Ćwiczenia w pozycji leżącej wykonywano więc na skrzyniach i ławeczkach gimnastycznych. Dzięki poradom redaktora Stanisława Zakrzewskiego, twórcy polskiej kulturystyki, zapaleńcy wytwarzali prymitywne sztangi, z rur i cementu, zaś w zakładach metalurgicznych lub na zajęciach w szkołach zawodowych „po cichu”, czyli nielegalnie wytaczano sztangielki, spawano elementy ławeczek i innych „przyrządów” Zdarzało się, że w niektórych „siłowniach” była „nadprodukcja” danego sprzętu wykonanego domowym sposobem, więc „ nadwyżkami „ się wymieniano.
Andrzej Laskowski, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, były zapaśnik i czołowy kulturysta, człowiek „złotego serca” każdemu, kto tylko chciał, ofiarował zestaw kół od kolejki wąskotorowej, który mógł być używany jako sprzęt do treningu Andrzej w tym czasie był szefem i zarazem instruktorem atletów w warszawskim kolejarskim klubie KKS „ Reduta” i za wiedzą kolejowych władz przyczyniał się do porządkowania terenu wokół ośrodka, na którym od lat walał się złom, w tym „unikalny i pożądany” przez kulturystów sprzęt.
Andrzej, wspominając „kolejarskie” treningi, z uznaniem odnosi się to tego popularnego w owych czasach sprzętu.
- W siłowni było zaledwie kilka typowych sztang „olimpijek”, a chłopaków ponad 50-ciu, więc trzeba było „pracować” zestawami, których było w nadmiarze. Oczywiście przed użyciem zostały trochę ulepszone. Ośki obtoczono do średnicy 4-5 cm, wraz z kołami ważyły ok. 50 kg, aby zwiększyć ciężar dowiązywano do kółek ciężarki.
Trzeba było mieć charakter i być napalonym na żelazo, aby tym ćwiczyć. Ledwo można było dłońmi objąć ośkę (gryf). To utrudnienie procentowało. W krótkim okresie ćwiczący wzmacniał nadgarstki i w imponujący sposób rozwijał mięśnie przedramion.
Ci, co intensywnie „pracowali wąskotorówką” byli dobrze przygotowani do dźwigania dużych ciężarów i nie do pokonania na "rękę ". Przejście na typową sztangę było samą przyjemnością, gdyż jej obciążenie „prawie nic nie ważyło”.
Chyba tak było, gdyż Andrzej, ważąc ok. 80 kg, w trójboju ciężarowym z łatwością uzyskał ok. 400 kg, a w martwym ciągu - 250 kg i to przy ustawieniu stóp na odległość 40 cm! Zaś jego podopieczny „Czarny” Edward Romalski, z warszawskiego Grochowa, znana postać budząca szacunek wśród żulów na Starej Pradze, na prostych nogach potrafił w martwym ciągu unieść 220 kg, a w trójboju ciężarowym w wadze lekkociężkiej uzyskiwał ponad 350 kg.
Autor: Jan Włodarek czerwiec 2004
Rej. 74/JW. – 6 /29.05. 2010 / JWIP.PL
Ostatnia aktualizacja 2012.08.31, godz. 22:05
Zobacz zdjęcia Andrzeja Laskowskiego w Galerii: „Tytani”, „Sylwetki”, „Spotkania”.
|