  
 
JWIP.PL.  Przypominamy felieton Jana Włodarka przygotowany do publikacji w 1998 roku w jednym z warszawskich   magazynów dla kulturystów. Ukazał się drukiem pod zmienionym tytułem i znacznie okrojoną treścią.  Autor odszukał rękopis oryginału, który niżej prezentujemy. Pomimo upływu lat może być interesujący, ponieważ zawiera informacje dotychczas pomijane przez redakcje naszych miesięczników dla budujących masę mięśniową. 
Kwiecień 2013 r. 
 
FELIETON z 1998 r. 
Krajowym  entuzjastom  kulturystyki, a szczególnie ćwiczącym  trudno zorientować się, co w ich ulubionej dziedzinie kultury fizycznej jest dla nich dobre i wskazane, a czego   wystrzegać się jak ognia. 
 
Ostatnio w naszych popularnych tygodnikach - nie związanych z kulturystyką - poddano, że  Arnold Schwarzenegger – wzór i idol również naszej młodzieży ćwiczącej kulturystykę, wielokrotny Mister Olympia zawodowców, „celuloidowy” supermen, przez wiele lat reklamujący cudotwórcze specyfiki na przyrost muskulatury, a przy tym okaz  zdrowia, siły i wielkich mięśni - jest poważnie chory! Boi się o swoje życie, pomimo, że w ubiegłym roku podał się skomplikowanej operacji serca. Teraz 50 – letni mistrz czeka na następną, rezultatów której trudno przewidzieć.  
 
Nasze niekulturystyczne tygodniki ujawniły, że idol, trenując sięgał po zakazane środki dopingujące, które pozostawiły w jego organizmie trwały ślad. Przypuszczają, że skutkiem tego jest, że urodziła się jego córka z wadą serca. W tym samym czasie kiedy pojawiła się ta przygnębiająca informacja w naszych czasopismach dla kulturystów można wyczytać, ze Arnold tryska zdrowiem Śmieszne! 
 
W zachodniej prasie, a za nią w naszych niekulturystycznym  tygodniku ukazała się następna posępna wiadomość.  Rówieśnik  Schwrzeneggera – Sylwester Stallone znany  z filmowej roli w filmach „Rambo” i „Rocky”, kiedy intensywnie trenował przyjmował różne środki dopingujące i im w dużej mierze zawdzięcza swą sylwetkę. Żurnaliści  przypuszczają, że życie wystawiło mu za to wysoki rachunek, dotyczący jego dzieci. 
 
Już na podstawie tylko tych informacji należy się zastanowić, czy głoszone od kilku lat hasło „przez kulturystykę do zdrowia” jest mitem? W odniesieniu do kulturystyki uprawianej ze wspomaganiem „koksem” nie ma  co do tego wątpliwości, ze jest to prawda. Tej rzeczywistości nie da się już przysłonić bzdurnymi zapewnieniami niektórych kulturystycznych wydawnictw, ze one  kierują się naszym zdrowiem lub „walczą o nasze dusze”. 
 
W Polsce hitem wśród ćwiczących kulturystykę jest kreatyna, reklamowana jako „cudowny” środek wspomagający. Redakcja polskiej edycji amerykańskiego „Flexa” zachęca młodzież do spożywania tego środka, zapewniając m.in., że „jest zupełnie bezpieczna i nie można w jej przypadku mówić o żadnych skutkach ubocznych”. Na stronach tego miesięcznika  potwierdza to dr Jose Antonio – nieznany  w środowisku ekspertów światowej medycyny, zastrzegając się jednak, że chyba dzienny wzrost wagi masy wahający się między 1 - 5 kg. uznamy za niekorzystny. To juz wystarczy aby egzemplarz. takiego  czasopisma  natychmiast wyrzucić do kosza. 
 
W USA głównym  „parnaukowym” piewcą kreatyny jest  dr R. Sahelian, który w swoich  publikacjach zachwala jej skuteczność we wspomaganiu redukcji tłuszczów w organizmie, zwiększeniu sprawności i wytrzymałości oraz  przyspieszaniu regeneracji organizmu. Czyli wg. tego można zrozumieć, że spożywanie kreatyny gwarantuję powodzenie  w kulturystyce dobre zdrowie.  Szkopół jednak w tym w tym, że nie ma jeszcze naukowego potwierdzenia ,że tak jest rzeczywiście. Nikt nie wie, jakie  dawki kreatyny są bezpieczne, bo nie przeprowadzono jeszcze kompleksowych badań naukowych w zakresie jej wpływu na organizm człowieka w przypadku dłuższego stosowania. 
 
W sytuacji  lawinowo  wzrastającej popularności kreatyny i nieprzewidzialnych tego skutków na przyszłość zaniepokojeni są doświadczeni  instruktorzy kulturystyki oraz lekarze. Eksperci amerykańskiego Urzędu ds. Żywności i Leków oraz Centrum Kontroli Chorób podejrzewają, że spożywanie  kreatyny  wywołuje przegrzanie organizmu, skurcze mięśni, nudności i biegunki. W naszych siłowniach niektórzy ćwiczący potwierdzają obawy naukowców, po spożyciu tego produktu, skarzą się na mdłości lub mają sensacje żołądkowe. 
 
Na wiosnę czekają i inne niespodzianki dla tych, którzy  stawiają pierwsze kroki w siłowni. Kolorowe magazyny kulturystyczne zajmują się głównie uświadamianiem zaawansowanych w sztuce treningu. Głównie w zakresie metodyki treningu i wspomagania. Mało porad jest dla początkujących. To co oni mogą przeczytać nie zawsze jest  spójne, a nawet sprzeczne z tym co było  opublikowane  kilka miesięcy  temu  w tym  magazynie. 
Na przykład jeden „ekspert” zaleca początkującym pracę treningową wykonywać  2 razy w tygodniu, a rok wczesniej nakazywał ćwiczyć 3 razy w tygodniu, a w innym artykule  nawet 4 razy w tygodniu , co miało  gwarantować sukces. O tym co początkujący mają ćwiczyć i co  spożywać  z puszek (określonego producenta) oraz  w jakich ilościach,  porady ekspertów są krańcowo od  siebie różne. 
Każda z ich  porad, lub opinii lub ocen podobno jest najlepsza,  gwarantująca  wspaniałe efekty treningowe. 
  
Największy tego efekt, to  duże zamieszanie. W tej sytuacji początkującym można tylko radzić, aby unikali, jak „diabeł  świeconej wody”, wydawnictw, w których poradnictwo dla początkujących stanowi margines przy kopiowanych lub opracowanych artykułach o „rewelacyjnych” metodach zagranicznych supermenów o wyglądzie  „rasowych koksiarzy” i „cudownych” i przez nich  stosowanych syntetycznych  środków wspomagających trening siłowy. 
 
Tak naprawdę pełną gwarancję, że nie popełni się błędu, mają ćwiczący pod opieką doświadczonego i odpowiedzialnego instruktora. To właśnie on może indywidualnie zalecić początkującemu odpowiedni zestaw treningowy, uwzględniający jego stan zdrowia, budowę anatomiczną, sprawność fizyczną. wiek, płeć itd. Nie zapomni również zachęcić  do wykonywania ćwiczeń zwiększających ogólną sprawność fizyczna, o czym na ogół z niezrozumiałych powodów marni instruktorzy, pewnie nie wiedzą?! 
Bez obawy pomyłki można stwierdzić, że  po roku wykonywania poleceń dobrego instruktora, ćwiczący bez względu na wiek będzie ładnie zbudowany. Uprawianie kulturystyki korzystnie wpłynie na  jego stan zdrowia. 
 
 Sprawność fizyczna kulturystów od lat wzbudza emocje  szczególnie przez tych, którzy ćwiczą na „masę” i u ekspertów metodyki treningu wyczynowców. Wiadomo, że ci kulturyści, którzy uprawiali lub uprawiają nawet rekreacyjnie inne sporty nic nie stracili ze swojej ogólnej sprawności, a nawet ją zwiększyli. 
 
Pozostali skupiający się jedynie na zwiększaniu umięśnionego  ciała, znacznie się wyróżniają wśród sportowców innych dyscyplin ociężałością ruchową. 
Widać to szczególnie latem. Kulturysta o wyglądzie „napompowanego” tytana, jeśli trochę  podbiegnie  np. do tramwaju, to się spoci i zmęczy. Karykaturą sportowca staje się, gdy zapomni się i zacznie rekreacyjnie  grać na plaży w piłkę plażową. Ograniczona zwrotność, brak szybkości i wytrzymałości biegowej oraz skoczności, powoduje ze nie tylko w rywalizacji plażowej stanie się zaprzeczeniem sportowca. On o niewydolności organizmu i rozwiniętych mięśniach z pomocą wspomagania ma propagować kulturystykę? 
 
W tym miejscu warto przypomnieć słowa „Ojca Polskiej Kulturystyki” redaktora Stanisława Zakrzewskiego” „Być  kulturystą – w polskim tego znaczeniu – to być człowiekiem zdrowym fizycznie i moralnie, człowiekiem silnym i sprawnym”. O tym, jak widać, mało kto dziś pamięta!  
Autor: Jan Włodarek, 1998 r. 
713. Rej. 713./J.W. - 65/2013,04.17/JWIP.PL  
Aktualizacja 2013.07.24, godz.09:27  
 
 |