Strona Główna

Nasz program

O nas

Forum

Galeria zdjęć

PIONIERZY

Kontakt
Artykuły:
Jan Włodarek
Historia
Sylwetki
Wywiady
Porady
Trening
Dietetyka
Medycyna
Wspomaganie
Sterydy
Ośrodki
RÓŻNE
Statystyka
Odwiedziło nas:
10022491
osób.
Oni są z nami:
Nikt nie rodzi się siłaczem. Aut. Agata Napiórska

(Fot. z arch.)

„KAŻDY MOŻE BYĆ ZDROWY, SILNY I SPRAWNY, A PO LATACH PRACY MOŻE NAWET ZOSTAĆ SIŁACZEM”.
KULTURYSTYKĄ LAT 60. ZAINTERESOWAŁAM SIĘ, GDY W MOJE RĘCE TRAFIŁA KSIĄŻKA STANISŁAWA ZAKRZEWSKIEGO JAK STAĆ SIĘ SILNYM I SPRAWNYM. OD PIERWSZYCH STRON POCZUŁAM PODEKSCYTOWANIE PODOBNE TEMU, JAKIE TOWARZYSZYŁO MI W LICEUM, GDY CZYTAŁAM NIETZSCHEGO. NIETZCHEAŃSKI NADCZŁOWIEK OBDARZONY JEST NIEZWYKŁĄ WOLĄ MOCY, JEST CELEM, DO KTÓREGO POWINIEN DĄŻYĆ CZŁOWIEK.



MOŻESZ WSZYSTKO! ATLETYCZNA SYLWETKA NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI

Stanisław Zakrzewski udowadnia, że każdy może być silny. Mało tego, wiele przykładów zaprezentowanych w książce pokazuje, że największymi siłaczami stawali się ci najbardziej cherlawi i wątłego zdrowia: „Do niedawna sądzono, że siłaczem trzeba się urodzić. A jednak znamy w sporcie atletycznym przykłady, że chłopcy zupełnie przeciętni pod względem rozwoju fizycznego, ćwicząc gorliwie i systematycznie, stawali się atletami”.
Uważany za jednego z twórców kulturystyki niemiecki atleta Eugen Sandow, zaczął ćwiczyć, gdy dziewczyna, którą kochał, powiedziała mu, że brzydzi się jego zapadniętą klatką piersiową i czuje do niego wyłącznie litość. Do dziś jego metoda ćwiczeń z użyciem hantli uważana jest za jedną z najskuteczniejszych dla osób zaczynających przygodę z kulturystyką.
Steve Reeves, kulturysta wszech czasów, pierwszy Herkules amerykańskiego i włoskiego kina w dzieciństwie zagrożony był garb. To spowodowało, że gorliwie zabrał się do ćwiczeń fizycznych. Gdy, podczas II wojny światowej został wysłany na front na Filipiny, zapadł na malarię i ledwo uszedł z życiem. Gdy tylko poczuł się lepiej – wciąż jeszcze na froncie – zaczął ćwiczyć kamieniami i pociskami artylerejskimi, po powrocie do domu zamieniając je na sztangę i sprężyny.
Teodor Sztekker, filozof i znakomity zapaśnik, w dzieciństwie często chorował, ale dzięki ćwiczeniom siłowym udało mu się przezwyciężyć słabość organizmu i odrzucić lekarstwa: „Pokochałem kulturę fizyczną i ona zrosła się ze mną, kształtując poniekąd całe moje życie” - mawiał w okresie swojej świetności sportowej.
Max Sick, twórca oryginalnej bezprzyrządowej metody ćwiczeń polegającej na krótkotrwałym napinaniu mięśni, w dzieciństwie był bardzo słabego zdrowia. W wieku pięciu lat przeszedł ciężkie zapalenie płuc, stając się najsłabszym dzieckiem w klasie. Regularne ćwiczenia sprawiły, że potrafił zadziwić cyrkową publiczność niezwykłym popisem: ważącego 82 kg atletę Van Diggelena unosił w górę jedną ręką 16 razy pod rząd, w drugiej trzymając szklankę wody. Nie rozlewał przy tym ani kropli.
Mamy też przykład z naszego podwórka: „Moja chęć zostania silnym wynikała jeszcze z dzieciństwa, gdy byłem mikrym i najsłabszym chłopcem w klasie” – wspomina jeden z najwszechstronniejszych polskich kulturystów lat 60. Jerzy Pochocki.
„Zdecyduj się, czy chcesz być silny, czy słaby, dobrze, czy źle zbudowany (…), czy chcesz wzbudzać podziw pięknie zbudowaną muskulaturą, śmigłą sylwetką, szerokimi barami” – radzi we wstępie swojej książki Stanisław Zakrzewski.
Być silnym to nie tylko kwestia mięśni. To przede wszystkim sprawa charakteru, bo „człowiek silny musi mieć charakter”. „Pełny rozwój – pisze Stanisław Zakrzewski – osiąga ten, kto jednakowo dba o ciało, umysł i serce”.
– Same mięśnie, proszę pani, bez ogólnej sprawności fizycznej i otwartej głowy, nie są nic warte – mówi mi legenda polskiej kulturystyki, wielokrotny mistrz Polski – Jan Włodarek.

„SIŁA, SPRAWNOŚĆ, PIĘKNO!”
Stanisław Zakrzewski – ojciec i twórca polskiej szkoły kulturystyki, odpowiedzialnie propagował tężyznę fizyczną w czasach, gdy nie istniały typowe siłownie, a suplementów diet czy odżywek nie było w sprzedaży. Siłę ćwiczono głównie metodami chałupniczymi. Szacuje się, że do systematycznych treningów przystąpiło wówczas 300 tysięcy młodych ludzi. Jak dużą popularnością cieszyły się zaprezentowane przez Zakrzewskiego metody ćwiczeń, świadczy fakt, że pierwszy nakład wydanej przez niego w 1961 roku książki Jak stać się silnym i sprawnym wysprzedał się w ciągu kilku dni, a do redakcji miesięcznika Sport dla Wszystkich, którego Zakrzewski był redaktorem naczelnym, zaczęły przychodzić tysiące listów z pytaniami o tę nową, tajemniczą dyscyplinę.
„Z początku ćwiczenia wykonywałem z trudem i dużym wysiłkiem. Rodzice śmiali się ze mnie, że i tak nie będę silny. Mówili, że siłacze już rodzą się silnymi... Ale nie dałem się zniechęcić. Uprawiam ćwiczenia od pół roku i już widzę ogromne zmiany w budowie ”– pisał Józef Grzesiuk z Ławonia koło Trzebnicy (z listów do redakcji „SdW”). Nakład Sportu dla wszystkich w ciągu kilku lat, mimo że sprzedawany spod lady, wzrósł ponad dziesięciokrotnie (z 9 do 100 tys. egzemplarzy!).

Z ćwiczeniami fizycznymi i atletyzmem Zakrzewski po raz pierwszy zetknął się w latach 30. XX wieku uprawiając wyczynowo lekkoatletykę. Był reprezentantem Polski, trenerem, potem dziennikarzem i organizatorem sportu.
W połowie lat 50. dokładnie poznał metodykę treningu kulturystycznego korzystając z zagranicznych, głównie niemieckich, szwedzkich i amerykańskich czasopism o sporcie. Wśród nich znalazł się wydawany od 1900 roku miesięcznik dla kulturystów i ciężarowców - „Health and strenth”. Miał też okazję osobiście poznać kilku znakomitych ciężarowców i kulturystów amerykańskich, którzy w tamtych latach odwiedzili Warszawę. Opiekował się nimi Bob Hoffman – organizator sportów siłowych w USA, dziennikarz i wydawca pism kulturystycznych, multimilioner i były kulturysta. Być może to właśnie on miał największy wpływ na późniejszą działania Zakrzewskiego.
Zakrzewski nie chciał jednak ślepo naśladować zachodnich wzorców. Inna sprawa, że ówczesne władze sportowe krzywo patrzyły na kulturystykę, uważając, że odciąga młodzież od uprawiania olimpijskich dyscyplin sportowych.
Stanisław Zakrzewski postanowił więc stworzyć własne zasady kulturystyczne odbiegające od wyłącznego budowania masy mięśniowej. Masa mięśniowa miała być tylko jednym z elementów polskiej szkoły kulturystyki. Lansowana przez niego metoda, zawierała elementy gimnastyki, sportów siłowych i różnych dyscyplin sprawnościowych.
Mimo że kulturystyka w pierwszych latach istnienia była mocno krytykowana przez dziennikarzy sportowych, którzy zarzucali jej, że jest sztuką dla sztuki, wysiłki Zakrzewskiego nie poszły na marne – kulturystykę włączono do statutowej działalności Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Po kilku latach organizacyjnego marazmu, przypisano ją organizacyjnie Towarzystwu Krzewienia Kultury Fizycznej. Nowa forma kultury fizycznej okazała się również przydatna Ludowemu Wojsku Polskiemu – potrzeba było silnych poborowych.
Polska zaczęła lansować kulturystykę w obozie socjalistycznym. Dopiero jakiś czas później tę dyscyplinę uznano w Czechosłowacji, na Węgrzech w NRD i ZSRR.

SYRENKA, BŁYSKAWICA, HERKULES
Moim przewodnikiem po kulturystyce tamtych lat został Jan Włodarek, jeden z czołowych siłaczy lat 60. i 70.
Włodarek startował w 37 zawodach ogólnopolskich i międzynarodowych, wygrywając 30 z nich. W 1966 roku podczas zawodów Mister Uniwersum organizowanych w Berlinie spotkał się z Arnoldem Schwarzeneggerem. Przy swoim wzroście 180 cm i wadze 87 kg wyciskał na ławce 187,5 kg, w przysiadzie 217,5, a w martwym ciągu 260. Przez 15 lat był instruktorem kulturystyki i rekreacji fizycznej i pełnił wiele społecznych funkcji w strukturach TKKF, m.in. przewodniczącego organów kierujących kulturystyką i ludowych zespołów sportowych; był również wiceprezesem Polskiego Związku Kulturystyki w pierwszej kadencji.
Pan Włodarek na spotkanie daje się namówić, dopiero gdy obiecuję, że odwiedzę wszystkie trzy legendarne warszawskie siłownie – Błyskawicę, Herkulesa i Syrenkę. W przeciwnym razie – jak twierdzi – nie będziemy mieli o czym rozmawiać.
Jak się okazuje, jest to przykaz całkiem uzasadniony – siłownie te od 50 lat nierozerwalnie związane są z historią polskiej kulturystyki.
To w nich trenowali najlepsi polscy zawodnicy tamtych czasów.
W Syrence zawsze był tłok, a na zapisy trzeba było czekać miesiącami. Trenerem był świetny fachowiec – Henryk Jasiak. Na początku lat 60. trenował tutaj posągowo zbudowany student warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Wojciech Siudmiak, a także jeden z najlepszych juniorów w historii polskiej kulturystyki – Mieczysław Krydziński. Ćwiczyli tu także Stefan Krajewski, Czesław Petelicki i przyszły pisarz Janusz Głowacki. To w Syrence Marek Perepeczko ćwiczył mięśnie do Janosika. W połowie lat 60. sławny był wyczyn, jakiego Perepeczko dokonał w towarzystwie Daniela Olbrychskiego (który także trenował w Syrence): w ciągu dwóch dni pokonali na rowerach dystans 400 km: na Mazury i z powrotem.
Czołowymi zawodnikami znajdującej się na warszawskiej Pradze Błyskawicy byli Jan Włodarek, Sławomir Filipowicz, Jarosław Niewiadomski, Stanisław Ptaszyński. Zawodnicy klubu zdobyli wiele medali w mistrzostwach. Pod koniec 1972 roku kulturystykę w Błyskawicy systematycznie uprawiało 750 osób, w tym, pod okiem Tadeusza Wieczorka, prawie cały zespół aktorów z Teatru Ziemi Mazowieckiej. To tutaj ćwiczył aktor Krzysztof Majchrzak. Latem treningi siłowe uzupełniano zajęciami na boisku i korcie, zimą dodatkowo organizowano lodowisko.
Trzecia z legendarnych siłowni – Herkules – od początku istnienia gromadziła tłumy: każdego dnia przewijały się przez nią setki osób. Nic dziwnego, ponieważ treningi prowadził świetny gimnastyk i ciężarowiec, zdobywca tytułu Mister Polonia Andrzej Jasiński. W Herkulesie do dziś trenuje znakomity fotograf kulturystów, wieloletni prezes tejże siłowni Jan Rozmarynowski.
– Nie było wówczas formalnej przynależności do danej siłowni jak ma to miejsce w klubach sportowych prowadzących sekcje wyczynowców – mówi Jan Włodarek – dzięki temu można było dowolnie zmieniać miejsce ćwiczeń, na przykład jeden z najlepszych juniorów – Paweł Przedlacki, ćwiczył w Błyskawicy, potem w Syrence i Herkulesie. Ja natomiast największe sukcesy sportowe odnosiłem startując w barwach Syrenki i Błyskawicy.
–Wyczyn był dla nas tym, czym teraz rekreacja. Nie trenowało się więcej niż trzy-cztery razy w tygodniu, mieliśmy ważniejsze cele w życiu, a kulturystyka była tylko przygodą – dodaje.
– Ciągnęło nas do sportu, nie było wielu rozrywek, a dołączając do klubu sportowego, można było dostać trampki, dres i talon na obiady wspomina Mirosław Prandota, dziś dziennikarz zajmujący się kulturystyką. – Rzucaliśmy młotem i dyskiem, skakaliśmy i biegaliśmy. Chodziło o to, by być wszechstronnym. Często kulturystyka stanowiła tylko dodatek do innego sportu – mówi Józef Radziwiłko, jeden z pionierów kulturystyki. Niektórzy trenowali judo i gimnastykę, inni podnosili ciężary i osiągali sukcesy w lekkoatletyce.
„Nie istniało tak wiele możliwości alternatywnych jak dzisiaj. Telewizja była w powijakach, a o komputerach nikt jeszcze nie słyszał, ulicami jeździły furmanki. Ale jednak były to czasy, w których każdy, jeśli tylko chciał, mógł zapisać się do klubu i »wyżywać się« na treningach pod okiem trenera – opowiada legenda warszawskiej Syrenki Jerzy Pachocki.

OD WARSZAWSKIEGO MISTER UNIWERSUM DO SOPOCKIEGO WIELOBOJU
W 1959 roku odbyła się pierwsza wielka impreza kulturystyczna – konkurs Mister Uniwersum – który jedynie towarzyszył mistrzostwom świata w podnoszeniu ciężarów. Okazało się jednak, że popularnością przebił same mistrzostwa. Hala Gwardii (od zawsze zwana Halą Mirowską) pękała w szwach, a na zewnątrz ustawiały się kolejki – każdy chciał zobaczyć najlepszych kulturystów rekrutujących się pośród ciężarowców.
To podczas tych mistrzostw po raz pierwszy poważnie zaczęto zastanawiać się nad najbardziej odpowiadającą ówczesnej kulturze fizycznej formą rywalizowania w kulturystyce. Dyskutowano sens wykonywania ćwiczeń, które miały służyć jedynie rozwijaniu umięśnienia młodego człowieka.
Sprawdzian siły i sprawności fizycznej w zestawieniu z pozowaniem i ocena proporcji sylwetki wydawał się dobrym połączeniem. Jednak „pewne zastrzeżenia budziła sprawa pozowania, twór sztuczny, nienaturalny, mało męski”. Wreszcie więc, Stanisław Zakrzewski postawił na wielobój, w którym rywalizowano między innymi w sopockich mistrzostwach Polski organizowanych w latach 1960–1970. Program wieloboju na ogól co roku składał się z kilku konkurencji siłowych i estetycznych. Przeważnie w seniorach było to wyciskanie sztangi w leżeniu, przysiad ze sztangą, ocena sylwetki i pozowanie. W niektórych latach dodatkowo włączono w skład programu zarzucanie sztangi na pierś (dowolnym sposobem), podrzut sztangi, jednominutowy układ ćwiczeń gimnastyczno-artystycznych. Juniorzy rywalizowali w wyciskaniu leżąc, pozowaniu i prezentacji sylwetki. Były lata, w których do ich wieloboju włączano trójskok z miejsca, podciąganie na drążku lub wyskok dosiężny.
– Zawody sopockie w wieloboju kulturystycznym, mające w poszczególnych latach różne nazwy, uznawane były za nieoficjalne mistrzostwa Polski w kulturystyce. Odegrały istotną rolę w kształtowaniu i popularyzowaniu kulturystyki w Polsce – mówi Jan Włodarek – to pozytywna część historii ćwiczeń siłowych, należąca do epoki „bezkoksowej”.
– Sopot wspominam miło, gdyż tam rywalizowało się we wspaniałej koleżeńskiej atmosferze i w niepowtarzalnej scenerii, a po zawodach można było wypocząć na plaży, zaś wieczorem przeżywać muzyczną ucztę pod namiotem w lokalu Non stop – opowiada Jerzy Pachocki – trenowaliśmy ostro, nieraz rywalizując z wioślarzami i ciężarowcami w ciągach, podrzucie, wyciskaniu. Słońce nam nie szkodziło i był naturalny doping, gdyż kibicowały nam tłumy gapiów i ładne dziewczęta.
Polski kierunek w kulturystyce to, jak pisze Stanisław Zakrzewski: zdrowie, siła, sprawność i piękno. Ćwiczenia miały przyczynić się do prawidłowego i harmonijnego rozwoju ciała, wyrobić siłę, zręczność, zwinność, podnieść ogólną sprawność, zwiększyć wydolność organizmu.
Niestety, kulturystyka wyczynowa lat 80. która praktykowana jest do dziś, pogrzebała te założenia. Porzucono wielobój – liczą się już tylko mięśnie, prezentowane „na szpanie”.
– To, co się teraz dzieje w kulturystyce wyczynowej, jest zaniedbaniem ogólnego rozwoju, to właściwie konkurs umięśnienia – mówi Jan Włodarek. – Proszę pani, to jest patologia sportu, a w dodatku kosztuje duże pieniądze – legalne odżywki i niedozwolone zastrzyki z hormonami wzrostu czy insuliną nie są tanie – dodają panowie Jan Czyżewski i Marek Krawczyk z Syrenki.

ĆWICZENIA W SZAFIE, MLEKO I TATAR
W pierwszych latach istnienia kulturystyki ćwiczono głównie metodami chałupniczymi, trzymając się zasady „własna piwnica lub pokój pierwszą salą ćwiczeń”. Początkujący kulturysta musiał być majsterkowiczem. Ciężarki i sztangi robiono z puszek po konserwach wypełnionych cementem. „Z metalowego drążka długości około 150 cm i talerzy z puszek konserwowych zalanych cementem możesz wykonać sztangę niemal luksusową.
Trzeba było też umieć wykorzystywać sprzęty domowe „[…] szafa, mebel trudno przesuwalny, może służyć pomocą przy ćwiczeniu mięśni brzucha i grzbietu (…) książki mogą służyć nie tylko do nauki – zwłaszcza jeżeli są grube i ciężkie. Wówczas zastąpią nam ciężarki”.
Józef Radziwiłko, jeden z pionierów polskiej kulturystyki, który wsławił się pobijając nieoficjalny rekord świata w pompkach na poręczach (zrobił ich 220!), w akademiku zorganizował sobie siłownię w szafie. „Gdzieś trzeba było ćwiczyć, a że w akademiku na Kickiego miejsca było mało...”. Grupa studencka ćwicząca na drążku umieszczonym w szafie biła wszelkie rekordy wytrzymałościowe.
Parę lat później nie było wcale lepiej ze sprzętem: – Całym naszym majątkiem było kilka skrzyń i ławeczek gimnastycznych do ćwiczeń w pozycji leżącej – opowiada Jerzy Pachocki, nazywany „Sarmatą”.
Podobnie eksperymentowano z jedzeniem. Ktoś rzucił hasło, że trzeba jeść surowe mięso, więc jedzono surowe mięso:
– Odżywialiśmy się tatarem, nie było żadnej wiedzy o dietach – mówi Józef Radziwiłko – Niektórzy moi koledzy bili rekordy jedząc po półtora kilo grama tatara dziennie. Plus jajka oczywiście.
Mirosław Prandota, uczeń mistrza Waldemara Wojciecha Bednarskiego (dziś znanego historyka), na zajęcia z podnoszenia ciężarów i kulturystyki zawsze wpadał z litrową butelką mleka.
– Dziesiątki tysięcy młodych pasjonatów kulturystyki, ćwiczących bez instruktora w wojsku, akademikach, piwnicznych siłowniach, mieszkaniach, wiejskich pomieszczeniach gospodarczych itp., pisało o tym, jak ćwiczenia zmieniały ich sylwetki i dawały im siłę. Proszono redaktora o wskazówki treningowe. Najciekawsze z tych listów wraz z odpowiedziami redakcji ukazywały się w „SdW”. To była cenna i ciekawa lektura instruktażowa – wspomina Waldemar Wojciech Bednarski.
– Teraz sam się dziwię, że po dwóch treningach w różnych dyscyplinach w danym dniu wieczorem miałem siłę przez kilka godzin tańczyć rock and rolla w studenckim klubie.

OZDOBĄ MŁODZIEŃCÓW JEST ICH SIŁA
Bicepsem zaimponować najłatwiej, ale siłacze i atleci dobrze wiedzą, że siła to nie tylko wielkie bicepsy. Najważniejsze są mięśnie nóg i silny krzyż.
Sylwetka prawidłowo zbudowanego człowieka, według starożytnej formuły Polikleta, powinna wpisywać się w trójkąt równoramienny, wierzchołkiem skierowany w dół. Podstawa trójkąta ma się równać szerokości barków, wysokość – wzrostowi. Gdy trójkąt podzielimy na osiem pól jednakowej długości, głowa zajmie jedno pole, tułów i szyja dwa następne, cztery kolejne zostaną dla nóg. „Szeroki w barach, wąski w biodrach, wcięty w pasie” – tak lapidarnie określa się wymagania co do męskiej sylwetki – pisze redaktor Zakrzewski na łamach „Sportu dla Wszystkich”.
Za idealną budowę ciała wszechczasów po dziś dzień uważana jest sylwetka Steve’a Reevesa. Podobno Sylwester Stallone zachęcając kolegów na siłowni do większego wysiłku, zwykł mawiać: „Chcesz wyglądać jak dupa czy jak Steve Reeves?”. Tym, co wyróżnia Reevesa, nie jest wielka masa mięśniowa, ale właśnie idealne proporcje: „Talia osy, bary tura” – tak scharakteryzował go Zakrzewski. Jego podstawowe wymiary antropometryczne były następujące: wzrost: 183 cm, waga: 100 kg, obwód bicepsa: 47 cm, obwód uda: 67 cm, obwód klatki piersiowej: 132 cm, talia: 73 cm, łydka i kark: 47cm.
W Polsce najbliżsi temu ideałowi byli Wiesław Chałas, Sławomir Filipowicz i Marek Perepeczko.

KLAN WEIDERÓW CZYLI WIERNOŚĆ BICEPSOM
Dzisiaj na hasło „kulturysta” większości z nas przed oczami staje monstrualnie ukształtowany na skutek patologicznej hipertrofii mięśniowej, nienaturalnie pobrązowiony zawodnik konkursu piękności zwanych obecnie zawodami. Mało kto wie, że ta forma kulturystyki ekstremalnej zapoczątkowana została jeszcze pod koniec lat 40. XX wieku przez braci Bena i Joe Weiderów. Nazwisko Joe Weidera laikom, którzy kiedykolwiek zmagali się z mięśniami swojego brzucha, może się kojarzyć z popularną, ale żmudną metodą tzw. szóstką Weidera.
Joe Weider, jak większość znanych siłaczy, w dzieciństwie nie grzeszył ani wzrostem, ani siłą. Bity przez rówieśników, postanowił za wszelką cenę rozwinąć muskulaturę i stać się mocarzem.
Nigdy nie został świetnym zawodnikiem, ale opracował metodę, która potem stała się szalenie popularna, przyniosła mu ogromne pieniądze i sławę.
W 1940 roku, w wieku 17 lat i z 7 dolarami w kieszeni, Joe Weider przy stole w jadalni w swoim domu rodzinnym złożył pierwszy numer magazynu „Your Phisyque”. Tak zapoczątkował imperium wydawnicze, po dziś dzień wydające znane na całym świecie tytuły „Muscle and fitness”, „Muscular powe”, „Shape”, „Flex” czy „Men's Fitness”. To Joe Weider wylansował Arnolda Schwarzeneggera, robiąc z niego najbardziej rozpoznawalnego kulturystę świata. Największe pieniądze i złą sławę wśród propagatorów zdrowej kulturystyki naturalnej przyniosła mu jednak produkcja legalnych suplementów i odżywek. W Stanach Zjednoczonych spożywanie anabolików przez profesjonalnych kulturystów było dozwolone. Przemysł suplementowo-odżywkowy i plaga wspomagania się sterydami na zawsze zmieniły oblicze kulturystyki. Dziś w zawodach, także tych organizowanych w Polsce, liczy się jak największa masa mięśniowa z widocznymi żyłami, prezentowana w kilku pozach. A przecież dobrze byłoby zobaczyć te mięśnie „w akcji”.
Ten popularny dzisiaj model wyczynowej kulturystyki, mający negatywny wpływ na osoby ćwiczące rekreacyjnie, stanowczo odbiega od propagowanej przez Stanisława Zakrzewskiego idei „siły, sprawności i piękna”.
Prezentowana podczas zawodów duża masa mięśniowa nie jest możliwa do uzyskania w sposób naturalny. A co za tym idzie – ze zdrowiem i sprawnością ma niewiele wspólnego.
– W kulturystyce wyczynowej w sposób patologiczny przekraczana jest zasada złotego środka. Zawodnicy przeciążają stawy i układ krążenia, naginając granice ludzkich możliwości – mówi prof. Tadeusz Stefaniak z wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Wcześniej kulturystyka miała wymiar holistyczny, liczyły się jej walory rekreacyjne i prozdrowotne – bardzo istotny był jej aspekt motoryczny. Mięśnie powinny mieć charakter utylitarny, hipertrofia mięśniowa, z którą mamy do czynienia podczas dzisiejszych zawodów w kulturystyce wyczynowej, ma z nim niewiele wspólnego i pozostaje sztuką dla sztuki. Rozwiązaniem jest kulturystyka klasyczna, w której ocenie poddaje się wysokość i masę ciała. Spośród trzech wartości: siły szybkości i wytrzymałości – mówi profesor – siła ewolucyjnie jest najważniejsza. Każdy wykonywany przez nas ruch to pokonywanie oporu, to definiuje siłę jako taką. Dlatego polecam trening oporowy, który nie tylko modeluje mięśnie, ale też zabezpiecza przed późniejszymi urazami.

WETERANI ĆWICZĄ DALEJ
Na szczęście większość osób ćwiczących amatorsko i rekreacyjnie nie korzysta ze środków dopingujących. Jak naturalna kulturystyka wpływa na zdrowie i kondycję, widać po ćwiczących w latach 60. Dziś mają po 70 czy 80 lat i wciąż regularnie trenują. Kilka razy w tygodniu, wczesnym rankiem lub późnym wieczorem, zmagają się z ciężarami.
Kulturystyka nauczyła ich wytrwałości, konsekwencji i obowiązkowości. I wciąż pozostaje dla nich sposobem na utrzymanie zdrowia, sprawności i sportowego wyglądu.
W licznej grupie statecznych pasjonatów są między innymi:
Stanisław Wojciech Wielgus, jeden z pierwszych polskich kulturystów, instruktor kulturystyki od 50 lat systematycznie ćwiczy. Codziennie zaczyna od domowej bieżni, następnie pięściami okłada bokserską gruszkę, potem wykonuje serie ćwiczeń na biceps i triceps. Jeśli pozwala na to pogoda, wsiada na rower i jeździ po gdyńskim nabrzeżu portowym i skwerze Kościuszki. Po takim treningu idzie do pracy i leczy beznadziejne przypadki schorzeń kręgosłupa.
Daniel Pasternak, dziennikarz radiowy kulturystykę rekreacyjną ćwiczy od 1963 roku, W 2013 roku, mając 77 lat, zdobył srebrny medal na mistrzostwach świata weteranów w wyciskaniu sztangi leżąc. Treningiem siłowym skutecznie walczy o utrzymanie zdrowia i sprawności fizycznej. Wygląda jakby był młodszy o 20 lat.
Waldemar Wojciech Bednarski, doktor nauk humanistycznych, tak jak ponad 40 lat temu, wstaje codziennie o godzinie 6 rano i przez 45 minut ćwiczy gumami, sztangielkami i wykonuje kilka ćwiczeń gimnastycznych. Po śniadaniu, jak tylko pogoda pozwala, maszeruje wśród zieleni. Energia go rozpiera!

Korzystałam z książek Stanisława Zakrzewskiego ABC młodego siłacza i Jak stać się silnym i sprawnym oraz z archiwalnych numerów magazynu „Sport dla wszystkich” i artykułów Jana Włodarka ze strony www.jwip.pl
Za pomoc dziękuję Panu Janowi Włodarkowi.

Autorka: Agata Napiórska Zdjęcia: Ludwik Lis. Okładki „Sportu dla Wszystkich” i zdjęcia archiwalne dzięki uprzejmości Jana Włodarka

Artykuł ukazał się w kwartalniku “Zwykłe Życie” (nr 2(3) /2013. Wydawca: Fundacja “Zwykłe Życie” www.zwyklezycie.pl
(W JWIP.PL,,w dziale “HISTORIA” jest angielska wersja artykułu. Jej tytuł: “Nobody is born an athlete”).

Rej.731/HISTORIA - 61/2012.07.19/JWIP.PL
Aktualizacja: 2013.10.31, godz. 22:13.


Nie należy rozpoczynać treningu siłowego pod wpływem środków dopingujących i odurzających. Przed wykonywaniem opisanych tutaj metod treningowych i ćwiczeń należy się skonsultować z lekarzem. Autorzy i właściciel strony JWIP.PL nie ponoszą jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki działań wynikających bezpośrednio lub pośrednio z wykorzystania informacji zawartych na tej stronie.
Ostatnie Artykuły
Skutki koronawiru...
Święta Wielkiej ...
Zmarł nasz Przyja...
Wspomnienie... Pa...
Rak jądra choroba...
Flesz
Październik 2008 r.
Październik 2008 r.
SŁAWOMIR - THOMAS FILIPOWICZ
Na forum
Tylko aktywnych zapraszamy na forum
oraz
do Pionierów



















































Jeżeli na tej stronie widzisz błąd, napisz do nas.

Jan Włodarek | Historia | Sylwetki | Wywiady | Porady | Trening | Dietetyka | Medycyna | Wspomaganie | Sterydy | Ośrodki | RÓŻNE