Strona Główna

Nasz program

O nas

Forum

Galeria zdjęć

PIONIERZY

Kontakt
Artykuły:
Jan Włodarek
Historia
Sylwetki
Wywiady
Porady
Trening
Dietetyka
Medycyna
Wspomaganie
Sterydy
Ośrodki
RÓŻNE
Statystyka
Odwiedziło nas:
10038979
osób.
Oni są z nami:
Wspominamy Bogusława Krydzińskiego
Bogusław w Sopocie,1969 r. Fot. Jan Rozmarynowski

(Wersja rozszerzona)

Zmarł Bogusław Krydziński. Wraz z bratem Mieczysławem należał w latach 60. do ścisłej czołówki polskich kulturystów. Obaj Krydzińscy rywalizowali na zawodach ( i wygrywali ) z najlepszymi polskimi kulturystami tamtych lat. Obaj dysponowali wspaniałymi warunkami fizycznymi. Bogusław Krydziński, urodzony w 1944 roku, miał 186 cm wzrostu, ważył ( w formie startowej ) ok. 90 kg Młodszy o dwa lata i niższy o 2 centymetry Mieczysław ważył 92 kg, zaś obwód klatki piersiowej i bicepsa miał niemal identyczny jak Bogusław. Dodajmy: były to lata, kiedy kulturystykę trenowali zapaleńcy, nie mający dostępu do dzisiejszego arsenału odżywek i suplementów, nie posiadający dzisiejszej wiedzy ani możliwości w zakresie odnowy biologicznej i właściwej diety, za to dysponujący prymitywnym sprzętem treningowym ( często wykonanym własnymi rękami !) i zazwyczaj upchniętym w jakiejś osiedlowej piwnicy czy komórce na narzędzia.
Swoje pierwsze treningi siłowe bracia Krydzińscy wykonywali z pomocą ciężkiej, metalowej ławki, stojącej na ich rodzinnym podwórku. Ławkę wykorzystywali do wyciskania sztangi leżąc lub do rozpiętek. Była tam jeszcze sztanga z dużym obciążeniem i kilka sztangielek oraz masywna huśtawka, na której odpoczywali po każdej serii. A to wszystko w cieniu ogromnego drzewa, zapewne topoli lub lipy. To drzewo musiało pamiętać lata, gdy Wawrzyszew był jeszcze typową podwarszawską wsią, do której od strony miasta prowadziła piaszczysta polna droga.

Fantazji aż za wiele.
Gdy Bogusław zaczął chodzić do szkoły przy ul. Zuga, nauczycielem WF w pobliskim liceum im Jose Marti był słynny Jan Lechowski, przedwojenny absolwent AWF i niezmordowany propagator pływania wśród kilku pokoleń warszawskich uczniów i studentów. W tamtych latach w całej Warszawie było zaledwie kilka krytych basenów, ale najbliższy – całkiem niedaleko, właśnie na AWF. Dzięki temu (oraz dzięki stawom, położonym tuż koło domu) bracia Krydzińscy bardzo wcześnie nauczyli się pływać. Bogusław pływał przez kilkanaście lat pod kierunkiem trenera Bartkowiaka i zdobywał w tej dyscyplinie medale na mistrzostwach Polski młodzików. Dzięki pływaniu uzyskał harmonijny rozwój sylwetki, co pozwoliło mu na bardzo szybkie ( po zaledwie dwuletnim treningu ) wejście do czołówki polskich kulturystów. Trenował pod okiem Henryka Jasiaka, Mariana Rossy i Józefa Radziwiłki w legendarnej “Syrence”, która była pierwszą ( i przez pewien czas jedyną w Warszawie ) w miarę profesjonalną siłownią. Na początku “Syrenka” działała na zapleczu pływalni przy ul Rozbrat. Po paru latach przeniesiono ją do podziemi Hali Gwardii, gdzie przetrwała pół wieku.
W archiwum historyka polskiej kulturystyki Jan Włodarka zachowały się recepty treningowe Bogusława Krydzińskiego z tamtych lat. Trenował trzy – cztery razy tygodniowo, średnio przez półtorej godziny. Na przykład wyciskanie sztangi w leżeniu wykonywał w seriach 4 x 100 kg, 3 x 120 kg, 3 x 130 kg, 2 x 140 kg i dalej w odwrotnej kolejności . “Rozpiętki” ze sztangielkami 25 kg - do zmęczenia. Wyciskanie sztangi 80 kg na ławce skośnej : 6 serii po 6 powtórzeń. Pompki na poręczach – 3 serie po 20 powtórzeń. Wznoszenie nóg do tułowia w zwisie na skośnej desce- do zmęczenia. I tak dalej – łącznie 8 grup ćwiczeń , koncentrujących się na mięśniach klatki piersiowej i pasa barkowego.
- Komu dziś przyszłoby do głowy - komentuje Jan Włodarek – aby przez kilka miesięcy trenować tylko trzy razy w tygodniu i na każdym treningu wykonywać ten sam zestaw ćwiczeń? Zgodnie z założeniami twórcy polskiej szkoły kulturystyki Stanisława Zakrzewskiego, ważna była proporcjonalna masa mięśniowa, a jednocześnie ogólna sprawność i siła. Podczas ogólnopolskich zawodów organizowanych co roku na kortach tenisowych w Sopocie obowiązywał nas udział w wieloboju kulturystycznym, na co składały się przysiady, wyciskanie leżąc, a nawet podrzut sztangi i układ gimnastyczny. A po zawodach był tzw. „program nieobowiązkowy”, czyli paradowanie po plaży, prężenie muskułów, fikołki na piachu i wypatrywanie najładniejszych dziewczyn.

Podobne sprawdziany z udziałem przedstawicieli różnych dyscyplin sportowych organizowano wówczas dla celów naukowych na AWF. Bieg na 60 m był sprawdzianem szybkości, bieg na 400 m – wytrzymałości. Zwinność udowadniano slalomem pomiędzy chorągiewkami ustawionymi w kopertę, natomiast siłę – pompkami na poręczach. Był jeszcze rzut kulą i wyskok dosiężny z miejsca jako test mocy. Nasi kulturyści brali udział w sprawdzianach, które obejmowały przedstawicieli różnych dyscyplin sportowych. Pod względem sprawności byli w czołówce, a pod węglem mocy przegrywali tylko z ciężarowcami i zapaśnikami. Niestety, dzisiejsi mistrzowie tradycyjnej kulturystyki, “napakowani” mięśniami jak jacyś nadludzie, mają kłopoty nawet z zawiązaniem sznurowadeł, nie mówiąc o bieganiu.
- Zaczynając treningi kulturystyczne – wspomina Jan Włodarek - każdy z nas miał już jakieś doświadczenia z innej dyscypliny sportu. Byliśmy ogólnie wysportowani, pełni fantazji i chęci do życia. I oczywiście nikt z nas wtedy nawet się nie domyślał , że może istnieć coś takiego jak doping anaboliczny.
Czasem tej fantazji było nawet zbyt wiele. Któregoś letniego dnia Jan Włodarek i Bogusław Krydziński wypożyczyli na Pradze kajak i postanowili wybrać się nim nad Zalew Zegrzyński. Płynąc wzdłuż Kanału Żerańskiego mieli do przepłynięcia ponad 20 km w jedną stronę.
- Przecież to miał być drobiazg dla takich wszechstronnych sportowców, za jakich się wtedy uważaliśmy – wspomina Włodarek. - Po całym dniu wiosłowania w upalny dzień kryzys przyszedł dopiero wieczorem, gdy po przepłynięciu przez śluzę koło elektrociepłowni do pokonania pozostało nam jeszcze kilka kilometrów pod wiatr i pod prąd Wisły. Zapadła noc, popękane bąble na dłoniach paliły żywym ogniem, a my wiosłowaliśmy ostatkiem sił, stojąc praktycznie w miejscu. Pomógł nam właściciel motorówki, który wziął nas na hol i dociągnął do wypożyczalni niedaleko ZOO. Ta przygoda nauczyła nas na całe życie, aby jednak mierzyć zamiary na siły, a nie odwrotnie, a poza tym nie można być mistrzem w każdej dziedzinie.

W zwarciu z PRL –em. Przed wojną do rodziny Krydzińskich należał spory kawałek Wawrzyszewa. Ryszard Krydziński, najstarszy z trzech braci, który nadal mieszka w tej dzielnicy, tak wspomina tamte czasy:
- Nasza babcia miała sklep spożywczy na ul. Kleczewskiej i była, jak na owe czasy, kobietą wolną od przesądów. W pierwszym małżeństwie widocznie jej się nie układało, więc gdy poznała pana Dudka, z zawodu murarza, namówiła go do zbudowania domu, w którym później razem zamieszkali. Podczas budowy pan Dudek korzystał z wyżywienia u babci, więc w rodzinie przetrwało powiedzenia, że dom został wybudowany “po cenie kiełbasy”. Nasz ojciec rozwinął rodzinny interes, przed wojną był już właścicielem trzech sklepów. Wśród nich był duży magazyn “kolonialny” w budynku naprzeciwko bramy wejściowej do AWF, istniejący do dzisiaj. Po wojnie państwo bezlitośnie tępiło “spekulantów” i przejęło te nieruchomości.
Bogusław wściekał się, gdy widział bezsilność swoich rodziców związaną z chorobą ich brata. Gdy Ryszard miał kilka lat, zaczął wykrzywiać mu się kręgosłup. Polscy lekarze rozkładali ręce lub w najlepszym razie informowali, że taką chorobę można operować w Danii lub Szwecji. Ale rodzice Ryszarda należeli do “wyzyskiwaczy” i nie mogli liczyć na pomoc państwa w tej sprawie.
Nie dość na tym: Krydzińscy byli również właścicielami stawu rybnego na Wawrzyszewie wraz z okolicznymi gruntami. Ryszard Krydziński pamięta, że staw ten miał powierzchnię 7 tys metrów kw i głębokość do 3 i pół metra. W zimie z całej Warszawy przyjeżdżali tam przedsiębiorcy i wyrąbywali lód do celów chłodniczych. W latach 60. staw został zasypany z polecenia władz, zaś dom rodzinny Krydzińskich zburzony , ponieważ dokładnie w tym miejscu przewidywano budowę osiedla mieszkaniowego. Kilka lat temu, wspominając w wywiadzie dla KiF Sport lata swojej młodości, Bogusław w następujący sposób uzasadniał swoją decyzję o opuszczeniu Polski:
- Na początku lat 70., gdy wraz z bratem występowaliśmy za granicą z Pantomimą Wrocławską, władze nakazały zburzyć nasz dom. Tak przepadł dorobek całego życia mojego ojca. Gdy po tournee wróciliśmy do kraju, okazało się, że jesteśmy bezdomni. Dopiero później otrzymaliśmy maleńkie mieszkanko, w którym trudno było się poruszać. Dostałem zaproszenie z zagranicy i w 1974 roku wyjechałem do Szwecji. Nie liczyłem na to, że za granicą będę mógł kontynuować karierę artystyczną, ale miałem drugi zawód: dyplom ukończenia szkoły gastronomicznej . Nie przypuszczałem wówczas, że Szwecja stanie się moją drugą ojczyzną.

W roli Kariatydy. Pantomima Wrocławska była fenomenem artystycznym, jednym z niewielu tego typu teatrów na świecie. Jej twórcą był Henryk Tomaszewski ( ur. w 1919 roku ) , zawodowy tancerz i choreograf. Jego Teatr Pantomimy powstał w 1956 roku. W ciągu czterdziestu pięciu lat działalności artystycznej Tomaszewski wystawił dwadzieścia kilka widowisk. Były to zarówno krótkie formy pantomimiczne jak półtoragodzinne spektakle z ogromnymi scenami zbiorowymi. Swoich aktorów – mimów Tomaszewski szukał po całej Polsce. Miał z tym kłopoty: podstawowym warunkiem przyjęcia była nienaganna sylwetka, ogólna sprawność i wytrzymałość fizyczna. Kandydaci do Pantomimy – mężczyźni i kobiety - musieli zaliczyć test sprawnościowy i zdać egzamin z wiedzy o teatrze. Zajęcia w teatrze trwały od rana do wieczora: próby do nowych spektakli, treningi gimnastyczne, kulturystyczne i akrobatyczne, nauka tańców ludowych. Wieczorami oczywiście udział w spektaklach, po których aktorzy wracali półprzytomni ze zmęczenia. Bowiem grę w pantomimie można porównać do pozowania podczas zawodów kulturystycznych – ale rozciągniętego na kilkadziesiąt minut! Mało kto potrafił wytrzymać w takim reżimie dłużej niż kilka lat.
Nagrodą były liczne wyjazdy zagraniczne oraz diety, częściowo wypłacane w dewizach. Gdy Bogusław zaoszczędził trochę dolarów, kupił mały samochód osobowy. W tamtych latach był to ewenement. Na stronie internetowej Wrocławskiego Teatru Pantomimy do dzisiaj przetrwał . program spektaklu “Odejście Fausta” z 1970 roku. W roli Kariatyd występują tam Bogusław i Mieczysław Krydzińscy. Dodatkowo Mieczysław podpisany jest pod rolą Jednorożca, zaś Bogusław pokazuje się na scenie jako członek Orkiestry. W 1968 roku obaj bracia występowali w mediolańskiej operze La Scala w spektaklu “Menady”, który Henryk Tomaszewski przygotował we współpracy z Konradem Swinarskim.
- Na widowni pojawiła się wtedy sama Maria Callas – wspomina Mieczysław Krydziński, który mieszka obecnie na Florydzie. - Rozjechała się rodzina po świecie.

Szwedzka stabilizacja. - Przygotowania Bogusława do wyjazdu prowadzone były w całkowitej tajemnicy – wspomina Ryszard Krydziński. – Dopiero po roku otrzymaliśmy od niego wiadomość, że ma pracę w Szwecji i mieszka w Sztokholmie. Oczywiście musiał wystąpić o azyl, co w PRL – u było uważane niemal za przestępstwo i zdradę kraju. Pracę znalazł bez trudu, ponieważ kucharzenie zawsze było jego pasją, niezależnie od posiadanego dyplomu . Szybko awansował, po paru latach był już szefem kuchni w jednej z największych sztokholmskich restauracji. Bogusław próbował popularyzować w Sztokholmie polską kuchnię, ale szło to opornie. Szwedzi są bardzo przywiązani do swojej kultury i tradycji (nie tylko kulinarnej), nie wstydzą się przyznawać do swojego patriotyzmu. Nawet w sklepach spożywczych można tam kupić małe niebieskie flagi z żółtym krzyżem, które potem stawia się na honorowym miejscu w salonie.
Natomiast piątkowy bigos “u Boba”, zakrapiany polską wódką, był wśród mieszkańców Sztokholmu bardzo popularny. Restauracja należała do Szweda, który praktycznie przekazał jej prowadzenie w ręce Bogusława. Wydawano w niej kilkaset posiłków dziennie, organizowano przyjęcia dla ambasad.
Po paru latach pobytu w Sztokholmie Bogusław poznał swoją przyszłą żonę, Tamarę. Urzekła go jej gorąca, południowa uroda . Tamara urodziła się w Żyrardowie, ale jej matka z pochodzenia była Greczynką . Mimo kilkudziesięciu lat spędzonych za granicą w wymowie pani Tamary nie słychać nawet śladu obcego akcentu.
- Gdy poznałam Bogusława – wspomina Tamara Krydzińska – miał wtedy około 40 lat i wydawał się być człowiekiem “nie do zdarcia”. Po całym dniu spędzonym w kuchni potrafił pójść do siłowni i do późnej nocy trenować swoje ukochane ciężary. Albo wsiąść na rower i jeździć nim po całym Sztokholmie. Nie pił, nie palił. Ale z jego sercem chyba już wtedy zaczęło się dziać coś niedobrego.
Gdy na świat przyszły dzieci – Patrycja i Mikael – państwo Krydzińscy kupili trzypiętrową willę w wytwornej sztokholmskiej dzielnicy Hudinge. Nieco później pojawił się jacht. To była duża, kabinowa łódź, na której mogło nocować kilka osób. Bogusław wypływał jachtem na kilkudniowe rejsy, niekiedy aż do Wysp Alandzkich. Pani Tamara przyznaje, że niezbyt chętnie wchodziła do tej łodzi. Boi się wody, nawet nie umie pływać.
Pierwszy zawał dopadł Bogusława w typowym dla aktywnych mężczyzn wieku, czyli około pięćdziesiątki. Parę lat później – drugi. Szczęście w nieszczęściu: drugi zawał zdarzył się w Sztokholmie, a nie podczas jakiegoś wakacyjnego wyjazdu. Chory w ciągu kilku minut został przewieziony do Instytutu Karolińskiego, słynnego na całym świecie z umiejętności swoich kardiologów. Bogusław Krydziński został poddany operacji założenia bajpasów, wywołano też u niego śpiączkę farmakologiczną. Stracił cztery miesiące życia: operacja miała miejsce w lutym, wybudzono go w maju. Gdy wstał z łóżka, od nowa uczył się chodzić. Ważył wtedy 80 kg.
Kardiolodzy zalecali, aby nie rezygnował z aktywności fizycznej, ale mimo wszystko ćwiczył nadal, choć tylko rekreacyjnie, toteż szybko zaczął odzyskiwać “parametry”. W wywiadzie dla KiF, przeprowadzonym w 2009 roku, Bogusław chwali się, że wrócił do wagi 115 kg i wyniki siłowe, mimo usuniętego mostka, ma całkiem niezłe. Zaś w bicepsie mierzy, jak dawniej, 49 cm. Jak na 65 – latka, który parę miesięcy wcześniej został emerytem były to bardzo dobre wyniki.

Powrót na Wawrzyszew. Po przejściu Bogusława na emeryturę państwo Krydzińscy zaczęli jeździć po świecie. Francja, Grecja, Egipt, Floryda – typowe dla Szwedów kierunki wakacyjnych wyjazdów W Szwecji mało kto spędza letnie wakacje w kraju, ponieważ i tak niemal w każdy weekend wszyscy wyjeżdżają do swoich drugich domów, obowiązkowo położonych nad jakąś wodą czy jeziorem. Niestety, woda w tych jeziorach jest tak zimna, że tylko rodowici Szwedzi potrafią się w nich kąpać. Dlatego państwo Krydzińscy postanowili spróbować życia w cieplejszym klimacie.
Wybrali Hiszpanię, gdzie ze względu na kryzys finansowy ceny nieruchomości właśnie znacznie spadły. Znaleźli atrakcyjne, trzypokojowe mieszkanie w Terra Vieja ( niedaleko Alicante na wybrzeżu Costa Blanca ) świeżo wybudowane na ogrodzonym, samowystarczalnym osiedlu. Wśród prawie dwustu mieszkańców osiedla znalazły się tam trzy rodziny polskie, jedna rosyjska, reszta to Anglicy. Wszędzie kwiaty, wypielęgnowane trawniki, niskopienne drzewka, zielone przez cały rok. Na osiedlu znajdują się dwa baseny, w których Bogusław pływał kilka razy dziennie. Do morza kilka minut jazdy samochodem, temperatura niemal przez cały rok nie opada tam poniżej 20 stopni.
- Żyje się tam jak w raju - mówi pani Tamara - i nie widać żadnych śladów kryzysu.

- Bogusław zapraszał do Hiszpanii wszystkich swoich przyjaciół i znajomych – opowiada Jan Włodarek – ale mnie przeszkodziły w takiej wycieczce inne ważne życiowe sprawy. Natomiast dwa razy byłem u niego w Szwecji Bogusław był bardzo uczynny, otwarty na pomaganie ludziom. Któregoś dnia miałem go odwiedzić w towarzystwie naszego wspólnego znajomego Daniela Pasternaka. Zgubiliśmy drogę, a nie mieliśmy w samochodzie nawigacji GPS. Zadzwoniłem do Bogusława, a on natychmiast wsiadł do samochodu i pojechał nam na spotkanie. Aż mi się przykro zrobiło, gdy okazało się, że Bogusław akurat wtedy był po operacji kolana i z bólem ledwo się poruszał przy pomocy laski.
W końcu października ub. roku państwo Krydzińscy przyjechali na kilka dni do Warszawy, aby w Dzień Zaduszny odwiedzić cmentarze. Potem wrócili do Hiszpanii i mieli powtórnie przyjechać do Polski w okresie świąt Bożego Narodzenia. Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Jeszcze we wtorek Bogusław pływał jak zwykle w basenie i ćwiczył hantlami. Na sobotę miał wyznaczoną wizytę w klinice kardiologicznej w Alicante. Zabieg miał polegać na rutynowym udrożnieniu bajpasów przy pomocy stentów. Bogusław zmarł podczas zabiegu.
Pogrzeb odbył się w dniu 5 stycznia 2015. W przejmującym zimnie (w Warszawie temperatura tego dnia opadła do minus 17 stopni) urna z prochami została złożona do grobu rodzinnego Krydzińskich na Cmentarzu Wawrzyszewskim. Gdyby ktoś dysponował starym planem Warszawy, w odległości kilkuset metrów od cmentarza ( w prostej linii ) mógłby odnaleźć miejsce, w którym kiedyś znajdował się dom rodzinny Bogusława i słynne stawy, w których uczył się pływać. Nie ma po nich śladu, ale pozostała pamięć.
Autor: Maciej Piotrowski, grudzień 2015 r.

Tytuł oryginału: „ Chłopak z Wawrzyszewa”
PODZIĘKOWANIE. Wielkie dzięki składam autorowi tego artykułu, za to ,że podjął się jego napisania i udostępnił JWIP.PL. Jestem wdzięczny Jankowi Rozmarynowskiemu za zdjęcie Bogusława, wykonane 48 lat temu na nieoficjalnych mistrzostwach Polski w kulturystyce.
Dzięki nim, wspomnienia o Bogusławie trafią również do użytkowników Internetu.
Jan Włodarek
Rej.855. Pionierzy -65 /2016.04.25 /JWIP.PL
Aktualizacja 2016.05.11, godz.21:45





Nie należy rozpoczynać treningu siłowego pod wpływem środków dopingujących i odurzających. Przed wykonywaniem opisanych tutaj metod treningowych i ćwiczeń należy się skonsultować z lekarzem. Autorzy i właściciel strony JWIP.PL nie ponoszą jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki działań wynikających bezpośrednio lub pośrednio z wykorzystania informacji zawartych na tej stronie.
Ostatnie Artykuły
Skutki koronawiru...
Święta Wielkiej ...
Zmarł nasz Przyja...
Wspomnienie... Pa...
Rak jądra choroba...
Flesz
Tomasz Łapiński
Tomasz Łapiński
GOŚCIE
Na forum
Tylko aktywnych zapraszamy na forum
oraz
do Pionierów



















































Jeżeli na tej stronie widzisz błąd, napisz do nas.

Jan Włodarek | Historia | Sylwetki | Wywiady | Porady | Trening | Dietetyka | Medycyna | Wspomaganie | Sterydy | Ośrodki | RÓŻNE