Strona G³ówna

Nasz program

O nas

Forum

Galeria zdjêæ

PIONIERZY

Kontakt
Artyku³y:
Jan W³odarek
Historia
Sylwetki
Wywiady
Porady
Trening
Dietetyka
Medycyna
Wspomaganie
Sterydy
O¶rodki
RÓ¯NE
Statystyka
Odwiedzi³o nas:
9998299
osób.
Oni s± z nami:
Superglina z ulicy Ma³ej (1). Autor: Henryk Jasiak
Cz.1.

Szed³em przodem, krok po kroku, do podstawionego dla porywacza samolotu. Rêce mia³em uniesione do góry, on przyciska³ mi lufê ka³asznikowa do pleców. Nie wiedzia³, ¿e nie ma szans; gdybym zacisn±³ piê¶ci, jak by³o umówione, snajperzy ulokowani na dachach budynków terminalu za³atwiliby go jednym strza³em. By³o ciemno, ale oni mieli na karabinkach noktowizory. Szkoda mi jednak ch³opaka. Gdy weszli¶my po schodach trapu do góry, wej¶cie do kabiny by³o zas³oniête kotar±. Musia³em siê odwróciæ.
Powiedzia³em mu:
-Widzisz ch³opie, wszystko jest w porz±dku, zaraz polecisz do Berlina.
Po tych s³owach rozlu¼ni³ siê na moment, spojrza³ w bok, a ja b³yskawicznie odsun±³em lufê d³oni± i skierowa³em j± w dó³. Jednocze¶nie jeden z moich ludzi z samolotu ciosem zadanym przez kotarê „u¶pi³” porywacza.


Kilka godzin wcze¶niej m³ody ¿o³nierz WP w mundurze typu moro, uzbrojony w pistolet maszynowy Ka³asznikowa, bez przeszkód wszed³ na p³ytê lotniska Okêcie i zbli¿y³ siê do gotowego ju¿ do odlotu samolotu rumuñskich linii „Malev”. Stoj±cy obok trapu WOP-ista wzi±³ go za cz³onka ochrony, a wiêc bez wszed³ na pok³ad. Tam zagrozi³ za³odze i pasa¿erom, ¿e ma do dyspozycji 30 naboi i bez wahania je wykorzysta, gdy nie zostan± spe³nione jego ¿±dania. Negocjacja przez radio trwa³a kilka godzin, prowadzi³ je mjr Edward Misztal z jednostki antyterrorystycznej MO. W koñcu zyska³ zaufanie porywacza i obieca³ mu, ¿e zostanie dla niego podstawiony specjalny samolot LOT. To w³a¶nie on, przebrany w mundur komendanta stra¿y przemys³owej, podszed³ do samolotu i odby³ przechadzkê pod luf±. I tym razem akcja zakoñczy³a siê pomy¶lnie.

Takich przypadków w karierze zawodowej majora MO Edwarda Misztala by³o wiêcej. Cz³onek jednostki antyterrorystycznej, spadochroniarz, triathlonista i maratoñczyk, którego czêsto mo¿na spotkaæ w sakli Kulturystycznej ( „B³yskawicy” – przyp. J.W.) i na kajakowych sp³ywach – postaæ niezwykle barwna, stra¿nik ³adu i porz±dku raczej nietypowy, prawdziwy superglina w polskim wydaniu.

Komandos z Pragi.
Urodzi³ siê na ulicy Ma³ej i wychowa³ w jej okolicach. Na warszawskiej Pradze, dzielnicy s³yn±cej z nietypowego folkloru i obyczajów. Ju¿ w m³odzieñczych latach Edward Misztal swoje pierwsze do¶wiadczenia w poskramianiu przeciwnika zdobywa³ w szkolnych i ulicznych bójkach. Mia³ smyka³kê i refleks, by³ sprawny fizycznie, a tylko takie cechy gwarantowa³y mir w¶ród rówie¶ników i starszych. Zawdziêcza³ je przede wszystkim sportowi”.

- W latach sze¶ædziesi±tych za po¶rednictwem pisma „Sport dla Wszystkich” ( którego szefem by³ Stanis³aw Zakrzewski- przyp. J.W.), Zainteresowa³em siê kulturystyk±. Æwiczy³em w domu na sztandze zrobionej z ¿elaza znalezionego na zlewisku. Pó¼niej trenowa³em zapasy u Janusza Tracewskiego, s³awnego pó¼niej szkoleniowca i twórcy sukcesów polskich zapa¶ników. Mogê siê nawet pochwaliæ, ¿e w tym czasie zdoby³em tytu³ mistrza Warszawy w podnoszeniu obur±cz ciê¿arka 17, 5 kg – uzyska³em 138 powtórzeñ.

Na jego edukacjê i charakter wp³ywa³a nie tylko szko³a, ale równie¿ zajêcia w Pañstwowym Zespole Ognisk Wychowawczych na Pradze. Przed wojn± by³ to dom Towarzystwa Przyjació³ Dzieci Ulicy za³o¿ony przez znanego pedagoga i spo³ecznika, Kazimierza Lisowskiego. Uczestniczy zespo³u wychowywani byli przez pracê i sport. Rywalizowali niemal we wszystkich dyscyplinach sportu, a poza tym r±bali drewno, obierali ziemniaki, pomagali w pracach kuchennych. Latem je¼dzili na obozy do ¦widra, na których nie tylko uprawiali ró¿ne dyscypliny sportowe, ale pracowali te¿ w lesie. Ten system wychowawczy ukszta³towa³ nie tylko m³odego Misztala, który mia³ ustabilizowany dom i rodzinê, ale wiele osieroconych dzieci. Wiêkszo¶æ z nich nie zmarnowa³a tej szansy: po studiach podjêli oni pracê m.in. w organach sprawiedliwo¶ci, resorcie spraw wewnêtrznych, w wojsku.

- Po ukoñczeniu szko³y ¶redniej zdawa³em egzaminy wstêpne na biologiê UW. Niestety nie zda³em. Zacz±³em my¶leæ, co robiæ dalej. Pomóg³ mi w pewnym sensie przypadek. Id±c kiedy¶ z ojcem na ulicy Targowej by³em ¶wiadkiem pewnego zdarzenia. Do ¿o³nierza w czerwonym berecie, który szed³ z dziewczyn±, podskoczy³o czterech cwaniaczków z mojej Pragi. Po chwili wszyscy napastnicy le¿eli na ziemi. Komandos by³ diabelnie sprawny. To mi zaimponowa³o i na ochotnika zg³osi³em siê do wojska z pro¶b± o skierowanie do 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno - Desantowej czyli „Czerwonych Beretów”.

Najpierw czeka³ go kurs spadochronowy i po 14 dniach pierwszy skok z samolotu. Potem trafi³ do artylerii przeciwlotniczej. Ka¿dy komandos musi umieæ wszystko, ale w tego typu formacjach obowi±zuje te¿ specjalizacja.

- Kiedy trafi³em do plutonu my¶la³em, ¿e bêdê najlepszym je¶li chodzi o sprawno¶æ fizyczn±. Niestety, by³em tylko ¶redniakiem, bo do komandosów trafiali w tym czasie ch³opcy na schwa³. Po kilku miesi±cach niezwykle intensywnych zajêæ, po których z trudem poruszali¶my nogami, przysz³y efekty. Na pocz±tku ledwo potrafili¶my we czterech ruszyæ z miejsca armatê przeciwlotnicz±, pó¼niej przemieszczali¶my j± ju¿ biegiem. Codziennie pokonywa³o siê tor przeszkód, p³ywa³o w pe³nym oprzyrz±dowaniu, æwiczy³o ró¿ne rodzaje walki. Przed wej¶ciem do sto³ówki trzeba by³o podci±gn±æ siê rêkami na 6 metrowej linie i to z pe³nym ekwipunkiem. Nie mowie ju¿ o tym, ¿e id±c na æwiczenia drog± z Krakowa na Mazury lub do Istebnej pokonywali¶my pieszo d¼wigaj±c na w³asnych plecach ca³y potrzebny sprzêt.

Intensywna zaprawa fizyczna w oddziale por. Siewerta, ukoñczenie szko³y podoficerskiej awansowa³o ST. Kaprala Edwarda Misztala na dowódcê dzia³onu. By³ wówczas jednym z najsprawniejszych ¿o³nierzy, a na pewno najbardziej wytrzyma³em. Sam daj±c przyk³ad dawa³ nielicho w ko¶æ swoim podw³adnym. Za to jego dru¿yna kilkakrotnie zdobywa³a miano najlepszej w dywizjonie.

- Nigdy nie mog³em zmie¶ciæ siê we w³asnej skórze, zawsze rozpiera³a mnie energia i chêæ czynu. Lubi³em siê sprawdzaæ w trudnych sytuacjach. W 1969 roku, kiedy koñczyli¶my s³u¿bê w „Czerwonych Beretach”, zadawali¶my sobie wszyscy pytanie: co robiæ dalej? Postanowi³em wtedy, ¿e wst±piê do milicji.

Cichy pasa¿er i … my¶liwy
Pocz±tki nie by³y obiecuj±ce. Edward Misztal w stopniu kaprala skierowano do jednostki MO w Warszawie. Jej dowódc± by³ wówczas p³k… Miêtki (PS. Wirski), spadochroniarz, by³y przywódca grupy dywersyjnej dzia³aj±cej w Lasach Tucholskich w czasie ostatniej wojny. Z jego inicjatywy powsta³ pierwszy pluton spadochroniarzy MO, w którym znalaz³ siê oczywi¶cie E. Misztal. Szkolenie odbywa³o siê na sprzêcie Aeroklubu na nieistniej±cym ju¿ lotnisku Goc³awek. W tym czasie E. Misztal koñczy Szko³ê Oficersk± MO w Szczytnie i w 1971 roku wraca do s³u¿by w stopniu podporucznika.

Na pocz±tku lat siedemdziesi±tych zaczê³a siê szerzyæ plaga porywania samolotów, która dotar³a równie¿ do Polski. Niemal co tydzieñ podawano informacje o udanych i nieudanych próbach zmuszania pilotów LOT-u do l±dowania w Berlinie Zachodnim. MO utworzy³o w tym czasie specjalny oddzia³ do walki z piratami powietrznymi. Ppor. Misztal dzieli³ siê z jego cz³onkami swoim do¶wiadczeniem, prowadzi³ zajêcia na macie, na basenie i torze przeszkód. Egzamin zdawano w kabinie samolotu. Prze kilka lat, a¿ do 1975 roku lata³ w samolotach pasa¿erskich LOT-u, jako tzw. Cichy pasa¿er, którego zadaniem by³o unieszkodliwianie ewentualnych porywaczy. Nie by³o to zadanie specjalnie absorbuj±ce, fala porwañ stopniowo wygas³a i oddzia³ specjalny Mo zosta³ rozwi±zany.

W jego miejsce utworzono w po³owie 1976 roku jednostkê antyterrorystyczn±. Znalaz³ siê w niej równie¿ E. Misztal, ale ju¿, jako instruktor. Dobierano do niej najbardziej sprawnych funkcjonariuszy, którzy przechodzili wszechstronne przeszkolenie fizyczne i techniczne, uczyli siê spadochroniarstwa i walki wrêcz. Do zadañ tej elitarnej jednostki nale¿a³o unieszkodliwianie zarówno porywaczy samolotów, jak i najbardziej gro¼nych bandytów dysponuj±cych broni±.

- Nasza pierwsza akcja –wspomina superglina z Ma³ej – to wej¶cie przez luk baga¿owy do samolotu, który wyl±dowa³ na Okêciu. Na pok³adzie znajdowa³ siê porywacz, mia³ on nitroglicrtynê i grozi³ jej u¿yciem. Nie mieli¶my jeszcze do¶wiadczenia w bezpo¶rednich akcjach, pope³niali¶my wówczas sporo b³êdów. Na szczê¶cie porywacz blefowa³, zamiast nitrogliceryny mia³ zwyk³y olej i bez trudu zosta³ obezw³adniony.

Inny przypadek. W³adze wêgierskie wsadzi³y bez ¿adnej ochronny do naszego samolotu w Budapeszcie Polaka, który wszed³ w konflikt z prawem. Na pok³adzie, gdy samolot zbli¿a³ siê do Warszawy, poprosi³ on stewardesê o butelkê wody mineralnej. Kiedy j± poda³a, rozbi³ b³yskawicznie szyjkê, z³apa³ stewardesê i przycisn±³ jej szk³o do szyji. Odci±gn±³ j± na ostatnie siedzenie i za¿±da³ lotu na zachód. Kapitan samolotu zdo³a³ mu wyt³umaczyæ, ¿e musi l±dowaæ na Okêciu w celu pobrania paliwa. Wtedy wraz z koleg± weszli¶my na pok³ad w mundurach baga¿owych. B³yskawiczny skok tygrysi przez dwa fotele i „pacjent” – trochê chyba ze strachu – nie zdo³a³ wykonaæ swojej gro¼by.

Sam mia³em trochê strachu, kiedy pilot lec±c z Katowic do Warszawy, zawiadomi³ nas, ¿e na pok³adzie grupa m³odych ludzi wybuchem. ¯±danie ich by³o jednoznaczne: Zachodni Berlin. Znów l±dowanie na Okêciu dla pobrania paliwa, potem d³ugie negocjacje. Obiecano im podstawiæ specjalny samolot i wreszcie zgodzili siê na przesiadkê. By³a to grupka 4 uczniów z Raciborza, jeden z nich trzyma³ w rêku 200 g dynamitu skalnego wraz z elektrycznym zapalnikiem i sp³onk±. Powiedzia³em, ¿e jak tylko wyjdzie z samolotu podstawimy samochód, aby ich podwióz³ do drugiej maszyny, któr± polec±. Ten dynamitem, bo on by³ najwa¿niejszy, wyszed³ z kabiny, jako ostatni. W tym samym momencie pod samolot podjecha³ elegancki Mercedes
-Widzisz stary, podstawili¶my dla was specjalnie Mercedesa, nie chcemy tutaj ¿adnego wybuchu.

Przed krótki moment spojrza³em na samochód i to wystarczy³o: jednym szybkim ruchem zd±¿y³em zgi±æ drut przy sp³once ³adunku wybuchowego. Dalej ju¿ nie by³o problemu, to byli m³odzi ludzie, chyba bardziej przestraszeni ni¿ niektórzy pasa¿erowie. CDN.
Autor: Henryk Jasiak, 1989 r.
Zobacz art. Jana W³odarka pt. "Wychowawcy z B³yskawicy", dzia³ "Sylwetki".
Rej.548/Sylwetki -47/2012.04.17/ JWIP.PL
Aktualizacja: 2012.04.17. godz.18:30


Nie nale¿y rozpoczynaæ treningu si³owego pod wp³ywem ¶rodków dopinguj±cych i odurzaj±cych. Przed wykonywaniem opisanych tutaj metod treningowych i æwiczeñ nale¿y siê skonsultowaæ z lekarzem. Autorzy i w³a¶ciciel strony JWIP.PL nie ponosz± jakiejkolwiek odpowiedzialno¶ci za skutki dzia³añ wynikaj±cych bezpo¶rednio lub po¶rednio z wykorzystania informacji zawartych na tej stronie.
Ostatnie Artyku³y
Skutki koronawiru...
¦wiêta Wielkiej ...
Zmar³ nasz Przyja...
Wspomnienie... Pa...
Rak j±dra choroba...
Flesz
Zas³u¿eni
Zas³u¿eni
W DOWÓD UZNANIA
Na forum
Tylko aktywnych zapraszamy na forum
oraz
do Pionierów



















































Je¿eli na tej stronie widzisz b³±d, napisz do nas.

Jan W³odarek | Historia | Sylwetki | Wywiady | Porady | Trening | Dietetyka | Medycyna | Wspomaganie | Sterydy | O¶rodki | RÓ¯NE