Strona Główna

Nasz program

O nas

Forum

Galeria zdjęć

PIONIERZY

Kontakt
Artykuły:
Jan Włodarek
Historia
Sylwetki
Wywiady
Porady
Trening
Dietetyka
Medycyna
Wspomaganie
Sterydy
Ośrodki
RÓŻNE
Statystyka
Odwiedziło nas:
10454684
osób.
Oni są z nami:
Stanisław Zbyszko Cyganiewicz (2).Autor: Stanisław Zakrzewski
Trzykrotny mistrz świata

Stanisław Zbyszko Cyganiewicz wywalczył trzy razy tytuł mistrza świata. Pierwszy tytuł zdobył w Paryżu (w Casino de Paris) w 1906 roku w walce ro-zegranej stylem grecko-rzymskim, następne dwa — w latach 1922 i 1925 w walce wolnoamerykańskiej (catch-as-catch can). W ciągu swej długoletniej kariery kilkakrotnie tracił i odzyskiwał tytuł najlepszego zapaśnika. Największymi jego rywalami byli: słynny „mistrz nad mistrze" Iwan Poddubny (doński Kozak), któremu poświęcamy oddzielny artykuł: „Lew z Pendżabu" zwany również „błyskawicą maty" — Hindus Gamma, oraz Frank Gotch. Spośród wszystkich walk stoczonych przez Cyganiewicza, przede wszystkim warta jest przypomnienia najcięższa, rozegrana z Gammą.


W latach 1907—1912 hegemonię zapaśników europejskich usiłowali przełamać zapaśnicy Indii: wspaniali atleci, pięknie zbudowani siłacze, doskonali technicy, których umiejętności przechodziły z ojca na syna. Do najlepszych należał Gamma i młodszy jego brat Imam Buxa. Posiadali niewiarygodną wprost harmonię ciała, niedźwiedzią siłę, a przy tym kocią zręczność. Stąd ich nazwa: „Czarne lwy". Byli postrachem wszystkich zapaśników. Szczególnie groźny był Gamma, który kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa, kładąc swoich rywali — już po kilku minutach walki — na łopatki. Jedynie Stanisław Zbyszko Cyganiewicz potrafił stawić mu czoła. Walka toczona w obecności 15 tysięcy widzów, była zażarta. Zdaniem Cyganiewicza — najcięższa w jego karierze. Trwała trzy pełne godziny i nie dała rozstrzygnięcia. Obaj rywale doszli do skrajnego wyczerpania, ale żaden nie chciał uznać wyższości drugiego!

„Po raz pierwszy w życiu — pisał Cyganiewicz w jednym ze swoich sprawozdań — nie mogłem dać sobie rady z błyskawicznymi atakami Hindusa. W pierwszych kilkudziesięciu minutach walki zmusił mnie nawet do trzykrotnego zejścia do parteru, co nie udało się dotąd nikomu. Postanowiłem walczyć na zwłokę, licząc na wyczerpanie sił przeciwnika".
Po dziewięćdziesięciu minutach walki Zbyszko zdecydował się na atak. Chwytem wpół, podniósł wysoko w górę Hindusa i rzucił go (była to walka wolnoamerykańska) o ziemię. Gamma upadł w odległości około 3 metrów na obie łopatki. Sędzia powinien był przyznać zwycięstwo Zbyszkowi, ale nie uczynił tego. Możliwe, że zadecydowała o tym dość bierna dotąd w walce postawa Cyganiewicza.
Od tego momentu Gamma poczuł jednak respekt przed Zbyszkiem i ataki jego stawały się coraz wolniejsze, coraz słabsze. Tempo prawie dwugodzinnej walki musiało dać mu się we znaki. Do ataku coraz częściej natomiast przechodził Cyganiewicz, ale i on nie mógł się zdobyć teraz na decydujący o zwycięstwie atak.
Gdy po trzech godzinach nieustępliwej walki zaczął zapadać zmrok, sę¬dzia przerwał walkę. Nie dała rezultatu. Ogłoszono remis. Do rewanżowego spotkania — mimo propozycji Zbyszka — nie doszło. Walka ta przeszła jednak do historii jako jedna z najcięższych i najbardziej wyrównanych.

Niewiele walk przegranych miał na swoim koncie Zbyszko Cyganiewicz. Ale przegrane bolały go bardzo. Tym więcej, że tysiące zwolenników wielkiego talentu i umiejętności Cyganiewicza, nie chciały uwierzyć, że na szczycie karie¬ry zawodniczej można go było pokonać. Tak się zdarzyło w 1912 roku na ziemi amerykańskiej, gdy w walce wolnoamerykańskiej Cyganiewicz uległ w 26 mi¬nucie Frankowi Gotchowi, olbrzymowi wyższemu o głowę. Porażka ta okryła Polonię amerykańską żałobą. Nieliczni podejrzewali nawet, że Zbyszko Cyganiewicz przegrał, bo dał się przekupić. Było to oczywiście zwykłe oszczerstwo.

Zbyszko, pragnąc się zrehabilitować, przez pełne dwa lata, przygotowywał się do rewanżowego spotkania z Gotchem, ale ten go unikał. Naciskany przez Cyganiewicza, wolał wycofać się z czynnego życia sportowego, aniżeli ponieść niechybną porażkę. W owym czasie Cyganiewicz był oczywiście w życiowej formie. Potwierdził ją w 1922 roku zwycięstwem nad Stranglerem Lewisem. W walce tej po raz drugi zdobył tytuł mistrza świata.

W 1924 roku w St. Louis dość przypadkowo przegrał walkę o tytuł mistrzowski ze Stecherem, ale po roku, w Filadelfii, znów opasał pierś mistrzowską szarfą.
Później, lata całe, nie miał równych sobie. Świadczą o tym tysiąc dziewięćdziesiąt trzy kolejne zwycięstwa. Rekord, jakim nie może się po¬szczycić nikt na świecie!
Kariera zapaśnicza Stanisława Cyganiewicza trwała również rekordowo długo. Ostatnią walkę stoczył w 60 roku życia. Ale i wtedy nie zerwał jeszcze z tą dziedziną sportu. Przez dłuższy czas był menażerem.

W tym czasie Zbyszko Cyganiewicz osiedlił się w Old Orchard Beach, gdzie miał swoją farmę. Miejscowość ta leży na wschodnim wybrzeżu USA, nad samym morzem. Z niej do samotnego lotu przez Atlantyk wystartował Charles Lindbergh.
W podwójnej roli menażera i farmera nie porzucił treningu zapaśniczego. Głośna była przed 22 laty sprawa wyzwania do walki przez Cyganiewicza byłego mistrza świata w boksie Włocha, Primo Carnera, który — zanim stanął na ringu, zyskał dużą popularność w zapaśnictwie. Cyganiewicz złożył nawet w depozycie w Nowojorskim Związku Zapaśników pięć tysięcy dolarów jako gwarancję, że stanie do walki. Miał wtedy 70 lat. Cóż go skłoniło do tego wystąpienia? Otóż pragnął pokazać światu, jaką jeszcze dysponuje siłą i chciał równocześnie zdemaskować pogłoski propagandy amerykańskiej o wielkiej klasie Carnery, którego głównymi atutami w walce były wzrost, waga oraz brutalne chwyty, nie dysponował natomiast ani techniką ani zręcznością. Wyzwanie Carnery miało być także wyzwaniem rzuconym panującym wówczas (i dziś nie jest lepiej) praktykom w zawodowstwie, dzięki którym na tron mistrzowski sadza się niekiedy kolosy na glinianych nogach.
Propozycja Cyganiewicza nie została przyjęta. Związek uzasadnił to tym, że istnieje przepis zabraniający angażowania do walki zapaśników, którzy prze-kroczyli 45 rok życia...

A czy nigdy 45-letni zapaśnicy nie występowali na macie? Sam Cyganie-wicz walczył jako mistrz świata, gdy liczył więcej niż 45 lat, a w 59 roku życia pokonał w Buenos Aires znanego zawodnika — Renato Gardiniego.

Mocarz ringu
W historii sportu zapaśniczego Cyganiewicz niewątpliwie zajmuje wyjątkową pozycję. Pod względem siły, zwłaszcza siły szybkiej, przewyższał wszystkich swoich rywali. Przeciwnicy przyrównywali go do lamparta. Choć nie przykładał się do ćwiczeń ze sztangą, występując w paryskim Halterophile Club de France zupełnie prawidłowo wycisnął 125,0 kg. Innym razem zarzucił na pierś ciężar 150 kg, a stąd — bez nożyc — podrzucił sztangę w górę. Gdyby choć trochę zgłębił technikę bojów siłowych, mógłby w owym czasie sięgnąć po rekordy. Ale podnoszenie ciężarów nie pociągało go.
W latach szczytowej formy, jego dane antropometryczne wynosiły: wzrost 175 cm, waga 108 kg, obwód klatki piersiowej 129 cm, obwód bicepsu 51 cm (w późniejszych latach 56 cm!!).

Stanisław Zbyszko Cyganiewicz należał do ludzi wykształconych. Studiował we Wiedniu filozofię, władał jedenastoma językami. Lubił towarzystwo ludzi wybitnych. Do grona jego dobrych znajomych należeli między innymi: Ignacy Paderewski, Bolesław Prus i Fiedor Szalapin.
Zwycięstwami na macie zdobywał popularność dla swego narodu. Przy każdej okazji podkreślał, że jest Polakiem. W ojczyźnie cieszył się olbrzymią popularnością i to wśród wszystkich warstw społeczeństwa.

Ciekawa przygoda spotkała go na przykład, gdy przyjechał do Polski w okresie międzywojennym. Występował wtedy w kilku miastach i wszędzie był owacyjnie witany. W Tarnowie, przed wyjściem do walki dał na przechowanie koledze portfel oraz sygnet. Ten — po walce, jeszcze pełen emocji — stwierdził z przestrachem, że został okradziony. Cyganiewicz wszedł wówczas na ring i zaapelował o zwrot „zguby". I już następnego dnia do Cyganiewicza siedzącego w znanej tarnowskiej kawiarni podszedł jakiś osobnik i serdecznie go przepraszając wręczył portfel z nietkniętą gotówką i sygnet...

Entuzjasta metody naturalnej
Niezaprzeczalną zasługą Stanisława Cyganiewicza było zastosowanie w treningu metody naturalnej. Polega ona na przeprowadzeniu w terenie ćwiczeń połączonych z dźwiganiem, rzucaniem i przenoszeniem ciężarów, mocowaniem się, rąbaniem drzewa, wykonywaniem różnych czynności siłowych, do których okazję nastręcza ukształtowanie terenu i znajdujące się tam przedmioty. Dziś metoda ta jest powszechnie znana i doczekała się licznych odmian.

Rodzina siłaczy
Cała rodzina Cyganiewiczów odznaczała się wyjątkową siłą. Młodszy brat Stanisława, Władysław, zwany często Zbyszkiem II, był również zapaśnikiem wysokiej klasy. Dwie siostry także nie należały do ułomków, a w ostatnich latach przed II wojną światową zasłynął jako zapaśnik siostrzeniec Cyganiewiczów — Karol Nowina-Szczerbiński, który przybrał pseudonim Zbyszko III. Nowina Szczerbiński zdobył tytuł mistrza w wadze półciężkiej i za elegancki sposób walki zyskał przydomek — hrabia .

Autor: Stanisław Zakrzewski , 1973 r. Redakcja techniczna JWIP.PL – Mariusz Liwowski, maj 2008r

Ostatnia aktualizacja 8 maja 2010 godz. 08:45
Nie należy rozpoczynać treningu siłowego pod wpływem środków dopingujących i odurzających. Przed wykonywaniem opisanych tutaj metod treningowych i ćwiczeń należy się skonsultować z lekarzem. Autorzy i właściciel strony JWIP.PL nie ponoszą jakiejkolwiek odpowiedzialności za skutki działań wynikających bezpośrednio lub pośrednio z wykorzystania informacji zawartych na tej stronie.
Ostatnie Artykuły
Skutki koronawiru...
Święta Wielkiej ...
Zmarł nasz Przyja...
Wspomnienie... Pa...
Rak jądra choroba...
Flesz
Najmłodsza!!!
Najmłodsza!!!
GOŚCIE
Na forum
Tylko aktywnych zapraszamy na forum
oraz
do Pionierów



















































Jeżeli na tej stronie widzisz błąd, napisz do nas.

Jan Włodarek | Historia | Sylwetki | Wywiady | Porady | Trening | Dietetyka | Medycyna | Wspomaganie | Sterydy | Ośrodki | RÓŻNE