I tak oto ciało ponowoczesne wyzwolone z tresury narzuconej administracyjnie wpada pod auto-tresurę, bowiem chcąc utrzymać się na szczycie w sztuce odczuwania przyjemności stale musi ćwiczyć, być sprawne i zdrowe. Staje się przede wszystkim narzędziem przyjemności gastronomicznych, seksualnych, słuchowych, wzrokowych. Z „maszyny” ukierunkowanej na wydajność, staje się „maszyną” przyjemności skazaną na konsumowanie świata. O ciało należy więc szczególnie dbać, aby utrzymać się „w dobrym zdrowiu i długiej młodości”: o ciało „zewnętrzne” –dla urody i „wewnętrzne” – dla zdrowia.
Ciało teraz samo-się-formuje i dyscyplinuje pod wszechobecnym „okiem” interesu społecznego. Młodość, zdrowie, uroda to gwarancja powodzenia w życiu prywatnym, zdobycia lepiej płatnej pracy, awansu- należy się więc dobrze sprzedać. Ciało staje się towarem, należy więc dbać o jego opakowanie (ciało „zewnętrzne”). Aby to uzyskać należy korzystać z szerokiej oferty usług medyczno-rekreacyjno-kosmetycznych. Te usługi gwarantują nam wszystko czego potrzebuje nasze ciało: Wasz sukces zależy od waszego wyglądu, uroda na zamówienie , każda kobieta może być piękna. Nowa twarz, szczupła sylwetka i zdrowie bez najmniejszego wysiłku- oto wymowny tytuły z pracy popularnej z ostatnich lat.
Kształtuje się typ narcystyczny, człowiek chorobliwie więc poszukuje oznak starzenia się i defektów urody, ogarnia go permanentny lęk przed utratą atrakcyjności i robi wszystko aby zlikwidować i zatuszować te niemiłe ciału i społeczeństwu oznaki. Coraz częściej zauważa się także brak akceptacji własnego wizerunku, a co za tym idzie, permanentna potrzeba zmian, stałe przerabianie się bez końca, co przecież „najważniejsze jest ciało”. Oszukujemy czas biorąc odpowiednią kurację ortomolekularną, wstrzykując kolagen, robiąc lifting, poddając się chirurgicznemu zabiegowi kosmetycznemu.
Istnieje wiele dróg, sposób i środków do uzyskania upragnionego celu- bycia atrakcyjnym, młodym, pociągającym. Jesteśmy zarzucani ofertami, lecz istnieje pewna niedogodność: problem słusznego wyboru. Paradoksem jest, że jedynym- na ogół- autorytetem, doradcą jest sam właściciel proponowanych usług lub producent towaru, którzy drogą reklamy chcą nas wydobyć z zagubienia, podpowiedzieć trafną (sic!) decyzję. Często producenci tych cud-kremów- żeli, -herbatek etc. powołują się na dwa niezawodne autorytety: na tradycję (najlepiej bardzo odległą) i naturę (jako przeciwieństwo chemizacji), czasami także na autorytet nauki (laboratoria, wyspecjalizowane technika, nazwiska z tytułami naukowymi- najlepiej proweniencji zachodniej). Na ogół reklamuje się je jako środki „niezawodne i sprawdzone”, co przypomina często magiczne i cudowne recepty: Koniec twojej nadwagi: będziesz szczupła. Śpiąc z (tu nazwa środka reklamowanego) będziesz szczuplejsza, tylko 7 minut dziennie i brzuch znika, w ciągu zaledwie 3 tygodni możesz mieć większy, jędrniejszy biust, możesz mieć całkiem nowy biust ! (dotyczy kremu modelującego).
Wiadomo, ze reklama jest kwintesencją kultury masowej, kreuje style życia, wzorce, nowe mody. Tą przecież drogą – podobnie jak przez media- otrzymujemy obraz odpowiednio „spreparowanego” ciała. „Ciału chce się chcieć bez końca”, a fachowcy od reklamy wiedzą dobrze jakich użyć technik, manipulacji, aby zwabić skutecznie ciało ponowoczesne, narzędzie konsumpcji i wrażeń. Apeluje się przede wszystkim do konsumenckiego eudajmonizmu. Oferując swoje usługi i towary zachwalają że otrzymujemy „pełnię życia”, „świeżość”, „kolorowy świat”, „swobodę” – sprzedają nie lanolinę, lecz nadzieję.
Ciało nasze posiada także „drugą skórę” – to ubiór, dodatki, przybrania, gadżety, kosmetyki, tatuaże etc. Tu także mamy duże pole manewru do zmiany swego wizerunku, osiągnięcia atrakcyjności i korzystamy z tego nagminnie. Dzisiaj kosmetyczka, fryzjerka nie pracują w zakładach- są to „świątynie” produkujące piękno i tożsamości na życzenie, które nazywa się gabinetami, salonami, studiami. Tu potrafią w sposób dowolny, zależny od jednak od zasobności naszego portfel, zmienić nasz image w zależności od zachcianek, potrzeb, okoliczności. Z Kopciuszka możesz przeobrazić się w królewnę- pomogą ci w tym kosmetyczki, fryzjerki, wizażystki, stylistki etc. Bardzo wymownie takie cud-metamorfozy przedstawiają pisma kobiece według prostego scenariusza: „zobacz oto jaka jesteś teraz”, dając negatywny wizerunek kobiety „przedtem”, kobiety ogólnie zaniedbanej (najczęściej jest to fotografia czarno-biała) i „potem” (zdjęcie kolorowe), to znaczy po opuszczeniu studia piękności.
Ubiór, sposób ubierania się, moda- to ważne czynniki kształtowania tożsamości: „jak cię widzą, tak cię piszą”, „po cholewkach poznać pana”. Szata określa człowieka społecznie, oznacza i wyróżnia – jest z pewnością ważną informacją semiotyczną ułatwiającą kategoryzowanie, określającą ich status społeczny. Tak było dotąd – dzisiaj coraz trudniej „odczytać z szaty cokolwiek o człowieku”. Prysły zasady, które obowiązywały jeszcze tak nie tak dawno. Dzisiaj fantazje wielkich krawców błądzą od walkirii, infantek i amazonek po galaktyczne damy nowych technologii. Sporo nostalgii, sporo retro i stylizacji, nie mniej sensacji, prowokacji i udziwnień – pisze Gołębiowska. A więc panuje na ogół bezład stylów, fragmentaryzacja z różnych epok, „cytowanie mistrzów”- dobrze jest się wyróżniać. Nie ma spójnych, wyraźnie zarysowanych granic tożsamości, brakuje zasad, są tylko wybory: musisz być odmienny, wyróżniony, zauważony w tłumie nawet przez propagowanie brzydoty, szarości - jak chociażby w „łachmaniarskim” stylu grunge, który nie tylko dotyczy ubioru, makijażu (w tym wypadku raczej jego brak), fryzury, ale także stylu bycia, gestów etc. Jak pisze T. Pękala: Równość odwołuje się do tego co nas, ludzi, łączy. Różność odwołuje się do tego, co nas dzieli. A łączy nas bardziej to że jesteśmy różni, niż to, że jesteśmy podobni. A więc, współczesna tożsamość pojmowana jest jako coś, co wyróżnia jednostkę spośród innych.
Ten swoisty taniec wokół własnej osoby, szukanie stale nowych podniet i szokowanie, zabawianie się własnym ciałem jest jedyną zasadą. Szczególnie celują w tym kobiety, które lubią przyjmować różne role tożsamości. Jak powiada Melosik: Tożsamości znajdują się w szafie, wystarczy tylko otworzyć drzwi i wybrać.
Z kolei ciało „wewnętrzne” mocno koresponduje z naszą „zewnętrznością”, z naszą powłoką. Człowiek zdrowy to człowiek silny, sprawny- dostatecznie przygotowany na konsumowanie przyjemności i miły społecznemu oku, natomiast choroby ograniczają w dużym stopniu korzystanie z owych przyjemności, a sam chory staje się mniej atrakcyjny dla otoczenia (choroba jest widoczna, „wychodzi na zewnątrz”) – stale musi się sam ograniczać i sam w wielu przypadkach bywa represjonowany. A więc, także o ciało „wewnętrzne” należy dbać: zdrowie, witalność, sprawność to warunki utrzymania się na rynku pracy – ciało ma pracować bez zarzutu, tego bowiem wymaga społeczeństwo. W sukurs przychodzi nam medycyna i technika mocno wyspecjalizowana- jest to mariaż nierozłączny, szczególnie w postępach chirurgii. Sięgamy wtedy po powłoki ludzkie, które mają swoją wartość medyczno-zdrowotną- stają się surowcem, materiałem do dalszych przeróbek: człowiek zmarły żyje w innym człowieku. Powstają banki organów do przeszczepów, ale równolegle powstaje także ich „czarny rynek”, na którym handluje się ludzkimi organami.
W epoce „chirurgii części zamiennych” zacierają się różnice między tym co naturalne a sztuczne, między ciałem własnym a obcym, między ciałem „na miejscu” a ciałem przemieszczonym. Dzięki wielkim postępom chirurgii i nauki, dzięki, transplantacjom i implantacjom ciała nasze stają się maszyną złożoną z części zapasowych: sztucznych (protez) i organów obcych. Sukcesy współczesnej chirurgii osiągają niemal mityczne wymiary: wymienia się części zużyte, „ożywia się” ciało stale na nowo. Chirurdzy stają się współczesnymi szamanami, demiurgami. Niemal wszystko nadaje się do wymiany. Ciało staje się kolażem elementów naturalnych i sztucznych, starych i nowych, własnych i obcych, zdrowych i nadających się do wymiany. A więc, przynależymy teraz do świata chirurgii, nauki i wielce wyspecjalizowanej techniki. Te wszystkie uzależnienia ciała powodują że człowiek upodabnia się trochę do Frankensteina, a współczesna medycyna wraz z jej „szamanami” podejmuje się nowego aktu stwórczego, mając do rozwiązania ciągle ten sam problem: czy jeszcze coś w tej maszynie nadaje się do zastąpienia, wymiany, czy da się jeszcze w nią tchnąć ożywczego ducha. Jak powiada Melosik: W medycynie rynkowej ciało stało się towarem, który- podobnie jak samochód czy lodówka- może być stale „naprawiane” i „usprawniane”.
W laboratoriach powstają już sztuczne żywe tkanki, zapowiada się powstanie nowego przemysłu hodowli tkankowych oraz żywych protez każdego organu ludzkiego ciała, także całych narządów wewnętrznych. Mówi się na serio o klonowaniu jako metodzie wytwarzania naturalnych części zamiennych człowieka, przewiduje się także – już w niedługim czasie- przeprowadzenie ksenotransplantacji, a dzięki neurotechnice będzie można odtworzyć niektóre funkcje układu nerwowego, np. poruszania się.
Ciała obce, technika, elektronika wdzierają się w różne obszary ludzkiego ciała. Człowiek przemienia się w cyborga, we wzbogaconą mikroprocesami hybrydę, w człowieka bionicznego. Biofizycy „żenią” tradycyjną elektronikę z neurobiologią by zintegrować maszynę z ludzkim ciałem. To co kiedyś było fikcją dziś stopniowo urealnia się. Jakie są wobec tego granice ludzkiej interwencji w naturę, w nasze ciała ? Trudno dać dzisiaj na to odpowiedź zadowalającą.
Medycyna dzisiejszej doby zamienia się w technologię leczenia, ulega odhumanizowaniu. Pacjent w szpitalu czuje się wyalienowany , jest tylko jakimś tam przypadkiem chorobowym, a nie cierpiącym podmiotem. Dzisiaj lekarze są wysokiej klasy specjalistami od poszczególnych organów, części: serca, dolnej części kończyn dolnych, lewego ucha. Jak ktoś trafnie i sarkastycznie zauważył: reszta organizmu ich nie obchodzi, a może nawet nie wiedzą że istnieje.
Obok spektakularnych osiągnięć tzw. Medycyny naukowej, bardzo „głośna” i popularna jest także jej siostrzenica- medycyna niekonwencjonalna, której rozkwit i boom przypada u nas na fazę przejścia z jednego systemu w drugi. Jeżeli współczesną medycynę naukową charakteryzuje w dużym stopniu ztechnicyzowanie i odhumanizowanie, to tę drugą cechuje holistyczne podejście do pacjenta, operowanie na ogół sposobami i środkami naturalnymi. Należy przyznać że niekonwencjonalne sposoby leczenia mają u nas duże wzięcie, a jedną z takich przyczyn jest zapewne brak zaufania do współczesnej medycyny, mimo tak dużego zaawansowania technologicznego, a może właśnie z tego powodu.
Nie miejsce tutaj zatrzymywać się dłużej nad zagadnieniami medycyny, warto jednak z tym miejscu zaznaczyć, że bywa i tak, iż lekarze z dyplomami w kieszeni przyjmują pacjentów wespół z bioterapeutami, a w wielu przypadkach sami leczą metodami niekonwencjonalnymi, są wtedy jednocześnie bioenergoterapeutami, zielarzami, homeopatami. Znakiem czasu jest, że granice między lekarzem a uzdrowicielem, uczonym a magiem (np. astrologiem), nauką a wiedzą potoczną są zacierane. Te drugie „opcje” (niekonwencjonalne systemy wiedzy i praktyki) zaczyna się traktować jako uzupełnienie tych pierwszych – nauki i techniki.
Autor: Profesor Adam Paluch, Uniwersytet Wrocławski
CDN
Rej.608./ Różne -608/2012.08.29/ JWIP.PL
Aktualizacja: 2012.08.29, godz.18:28
|